10 gru 2008

Wszyscy jesteśmy gdzieś brudni

Abraham kłamał.

Sara wyśmiała Boże obietnice.

Mojżesz jąkał się.

Dawidowi nie pasowała zbroja.

Marek został odrzucony przez Pawła.

Żona Ozeasza była prostytutką.

Amos miał za sobą wyłącznie szkołę przycinania drzew owocowych.

Jakub był kłamcą.

David miał romans.

Salomon był za bogaty.

Jezus był za biedny.

Abraham był za stary.

David był za młody.

Tymoteusz miał wrzody.

Piotr bał się śmierci.

Łazarz był martwy.

Jan był sprawiedliwy we własnych oczach.

Noemi była wdową.

Paweł był mordercą.

Podobnie Mojżesz.

Jonasz uciekał przed Bogiem.

Miriam była plotkarą.

Gideon i Tomasz obaj wątpili.

Jeremiasz miał depresje i myśli samobójcze.

Eliasz wypalił się.

Jan Chrzciciel był krzykliwy.

Marta zamartwiała się.

Maria była leniwa.

Samson miał długie włosy.

Noe upił się.

Czy wspominaliśmy o tym, że Mojżesz był wybuchowy?

Podobnie zresztą jak Piotr i wielu innych.


Lecz Bóg nie wynajmuje i nie zwalnia jak większość szefów, ponieważ On jest bardziej podobny do Taty, niż do szefa. On nie patrzy na finansowy zysk czy straty, nie jest uprzedzony ani fragmentaryczny, ani głuchy na nasze wołanie. Nie jest ślepy na nasze upadki. On daje dary za darmo. Możemy robić dla Niego cudowne rzeczy i nadal nie być cudowni.

Szatan mówi: Ty nie jesteś godny!
Jezus mówi:  I co z tego? ALE JA JESTEM.
Szatan patrzy wstecz i widzi nasze błędy.
Bóg patrzy wstecz i widzi Krzyż.

(: dostałem ten tekst od Asi i oboje się pod tym podpisujemy :)

4 gru 2008

Rozmowy takie sobie o duchach

- Tato, a duchy mają wakacje?
- Jakie duchy? Demony? Czy anioły?
- Demony
- Nie mają. Zresztą anioły też nie mają.
- Acha
- Bóg też jest duchem. I też nie ma wakacji.
- Nie?
- Nie.
- A ten we mnie duch?
- Pytasz o Ducha Świętego czy o twojego ducha?
- O mojego.
- Twój duch to jesteś ty. On nie przychodzi skądś. Ty to duch i duch to ty.
- Co?
- Choć to Ci wyjaśnię...


Poszliśmy do kuchni... Wziąłem plastikową miskę, sól i cukier...

- Po co ci sól?
- Zaraz zobaczysz
- A po co ci cukier?

Otworzyłem i sól i cukier. Wziąłem szczyptę soli.

- To jesteś ty - i wsypałem sól do miski

- No

Wziąłem szczyptę cukru

- To jest twój duch - i wsypałem cukier do miski

- No

Wymieszałem.

- Widzisz tu swojego ducha?
- Widzę
- Jest wymieszany z tobą. Nie da się tego oddzielić. Dopiero kiedy umrzesz to Bóg oddzieli twojego ducha od twojego ciała.
- Jak umrę?

- Tak.

Chwila ciszy.

- Rozumiesz?
- Rozumiem.
- A wiesz co jest napisane w biblii? Jest napisane że my jesteśmy solą ziemi. My - wierzący.
- Tato tu są kawałki cukru...
- :)
- A mogę też nasypać soli? I cukru?
- :)

Takie sobie rozmowy prowadzimy z moim synkiem :) W kwietniu skończy 6 lat.

Bądźmy jak dziecko


ewangelia Mateusza 18,1-6
"W owym czasie przystąpili uczniowie do Jezusa, pytając: Kto też jest największy w Królestwie Niebios? A On, przywoławszy dziecię, postawił je wśród nich i rzekł: Zaprawdę powiadam wam, jeśli się nie nawrócicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebios. Kto się więc uniży jak to dziecię, ten jest największy w Królestwie Niebios. A kto przyjmie jedno takie dziecię w imię moje, mnie przyjmuje. Kto zaś zgorszy jednego z tych małych, którzy wierzą we mnie, lepiej będzie dla niego, aby mu zawieszono u szyi kamień młyński i utopiono go w głębi morza."

Ale co to znaczy stać się takim jak dziecko?

Bardzo cieszę się z tego że mogę obserwować moją córkę. Ma 2 lata. I jest tak doskonale prosta i szczera że aż chwyta mnie to za serce. Z zachwytu nad nią i z żalu i bólu nad sobą. Jakże bardzo ja sam siebie ograbiłem z tej szczerości którą ma każde dziecko...

A jaka jest?
  • jeśli zrobi komuś krzywdę (nieświadomie!) i ktoś zaprotestuje - od razu przeprasza, z definicji, uśmiechając się przy tym na zgodę. Nie waha się ani chwili z przeprosinami, nie zostawia sprawy na później, mówi przepraszam i już... I to tak często, również o zwykły pikuś wręcz, że sam jestem zawstydzony jak rzadko ja przepraszam...
  • jeśli ktoś zrobi jej krzywdę - przebacza jak tylko się uspokoi (co trwa średnio 0.1-3 minuty w zależności od krzywdy), przebacza i dla niej sprawa załatwiona tak, że nie ma do czego już wracać. Jakby tej sprawy w ogóle nigdy nie było...
  • gdy dostaje jakiś smakołyk (jabłko, kawałek żółtego sera, czekoladę...) zawsze pyta czy dla Natana też jest... i wręcz domaga się również takiego kawałka dla Natana... jeśli nie ma, dzieli się swoim
  • dzieli się swoim dając więcej a mniej biorąc dla siebie... jeśli ma na talerzyku smakołyki - dzieli się nimi nie patrząc na to czy zje tyle co inni, po prostu beztrosko i bez podejrzliwego dopatrywania sie i ważenia wcina sobie kawałek, a potem sięga do miski i jak jest coś jeszcze to z zachwytem bierze i zjada... nawet jeśli w tym czasie Natan zjadł 3 razy tyle co ona...
  • przechodzi obok czegoś co wie, że powinno być poprawione (zakrzywiony dywanik w łazience, znaleziona zabawka pod łóżkiem...) to zatrzymuje sie i to poprawia... (prostuje dywanik, odkłada zabawkę na stolik...) nie przechodzi udając że nie widzi...
  • widzi że mama nie ma kapci gdy wstaje rano... biegnie do pokoju, gdzie je wczoraj widziała i jej przynosi...
  • przychodzę do domu po pracy to rozwiązuje mi sznurówki w butach...
  • widzi mnie, Asię czy Natana z daleka... zrywa się i biegnie żeby się przytulić...
  • chętnie pomaga mamie w kuchni w czymkolwiek co robi...
  • bardzo często się przytula... do brata, do mamy, do taty... przychodzi i po prostu kładzie głowę na kolana by naładować baterie...
  • widzi krzywdę innych - reaguje wstawiając się za słabszym!
1 list do Koryntian 13,4-7
"Miłość jest cierpliwa, miłość jest dobrotliwa, nie zazdrości, miłość nie jest chełpliwa, nie nadyma się, nie postępuje nieprzystojnie, nie szuka swego, nie unosi się, nie myśli nic złego, nie raduje się z niesprawiedliwości, ale się raduje z prawdy; wszystko zakrywa, wszystkiemu wierzy, wszystkiego się spodziewa, wszystko znosi."

Nie upiększam tego. Tak po prostu zachowuje się dziecko... Panie Boże, taki chcę być! Aaaaa! Ratuj! :)

16 lis 2008

Czyściec

Czy czyściec istnieje? Wielu ludzi uważa że tak... zastanówmy się nad tym więcej...

Jakie są możliwe miejsca, gdzie trafią ludzie po śmierci?
Przyjmijmy założenie że czyściec istnieje, tak jak to jest powszechnie głoszone...

Wtedy te miejsca to niebo, czyściec i piekło. Ale czyściec jest 'chwilowy' i po wyjściu z niego idziemy do nieba (bo po to tam idziemy żeby odpokutować grzechy, więc wychodząc z niego nasze grzechy są przebaczone i możemy spokojnie pójść do nieba). Zatem ostatecznie ludzie znajdą się w niebie albo w piekle.

Gdzie będzie więcej ludzi?

Skoro tylko ci najgorsi trafią do piekła - bo Bóg jest przecież miłosierny i swoich dzieci nie pośle do piekła za byle co i ktoś już naprawdę poważnie złe rzeczy musi robić żeby Bóg zdecydował się na taki drastyczny krok jak piekło - oraz skoro niewielu jest naprawdę tak dobrych - czy tak bezgrzesznych - żeby trafiło od razu do nieba, to zdecydowana większość będzie zatem w czyśćcu.

Ale powiedzieliśmy sobie że czyściec to 'chwilowe' więzienie... zatem po wyjściu z niego, ta zdecydowana większość ludzi i tak trafi do nieba. Zatem ostatecznie mamy taką oto sytuację: w piekle jest niewielu ludzi, a w niebie cała reszta.

Czy moje rozumowanie jest poprawne? Opierając się na głoszonych powszechnie naukach, jak i na wielu rozmowach na ten temat z innymi ludźmi, uważam że odzwierciedla ono panujące przekonania wielu ludzi.

Ale co w tym złego? spytacie...

ewangelia Mateusza 7,13-14
"Wchodźcie przez ciasną bramę; albowiem szeroka jest brama i przestronna droga, która wiedzie na zatracenie, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. A ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do żywota; i niewielu jest tych, którzy ją znajdują."

Z tego fragmentu z biblii wynika całkiem odwrotna sytuacja. To w niebie będzie garstka a cała rzesza w piekle.

Czego to dowodzi?

Są dwie możliwości.
Albo biblia kłamie i nasze rozumowanie i wnioski są poprawne. Albo biblia mówi prawdę i wtedy nasze założenia są niewłaściwe.

Jeśli biblia kłamie w tym miejscu to równie dobrze wtedy mogłaby kłamać o czymkolwiek, również o istnieniu Boga itd... A to podważa wtedy całą religię.
Jeśli biblia mówi prawdę to wtedy nasze założenia o czyśccu są błędne. A założyliśmy że jest. Więc czyścca nie ma.

Kochani... po to tak długo żyjemy na ziemi żebyśmy mieli czas na to by nawrócić się do Boga i odwrócić od naszych grzechów. Życie to czyściec. I nie ma innego.


Ja wiem że istnienie czyścca jest wygodne. Dla mnie też. Nie trzeba wtedy się aż tak starać żeby nie grzeszyć. Życie jest łatwiejsze, można być egoistą, można się złościć, można przeklinać itd... w końcu to są grzechy lekkie za które trafiamy do czyścca. I wtedy wystarczy że "nikogo nie zabiłem", bo przecież są gorsi ode mnie.

Ale kochani, Bóg nie będzie nas porównywał z innymi czy lepiej czy gorzej na ich tle wypadamy. Bóg będzie nas porównywał z biblią i standardami jakie On nam tam przedstawił. Każdego indywidualnie.

list do Rzymian 14,12
"Tak więc każdy z nas za samego siebie zda sprawę Bogu."

I wtedy okaże się że żyliśmy w wygodnym micie. Mając całe życie czasu na to by przyjść do Boga, by zmieniać się, by przyjąć ofiarę Jezusa za nasz grzech... zmarnowaliśmy ten czas. Ale wtedy będzie już za późno na zmianę. Czas na zmianę jest dzisiaj.

2 list do Koryntian 6,2
"Oto teraz czas łaski, Oto teraz dzień zbawienia."

Decyzja jak zwykle należy do nas.

Więzienie

Co dzieje się z człowiekiem, który złamał prawo?

Często bywa złapany. Staje przed sądem. Zostaje skazany. Idzie na pewien czas do więzienia.

Co się dzieje gdy ten czas minie?

Zostaje zwolniony z więzienia i jest wolny. Ślad w jego kartotece pozostaje, ale odsiedział karę, czyli spłacił dług który był winien za złamanie prawa. I jest wolny.

A jak się ma sytuacja z Bogiem i nami? Co się dzieje gdy my łamiemy prawo Boże? Czy zostajemy złapani?

Czy tak samo stajemy przed sądem?

list do Hebrajczyków 9,27
"A jak postanowione jest ludziom raz umrzeć, a potem sąd..."

Biblia mówi że staniemy przed sądem. Kiedy? Po naszej śmierci. Po... 'złapaniu nas'. Różnica między Bożym prawem a prawem ludzkim jest taka, że każdy prędzej czy później będzie złapany za złamanie Bożego prawa. W przeciwieństwie do prawa ludzkiego gdzie czasem wina może ulec przedawnieniu, albo ktoś może uniknąć złapania... Z Bogiem tak nie ma. Łamiąc Boże prawo zawsze będziemy złapani.

księga Rodzaju 3,22
"I rzekł Pan Bóg: Oto człowiek stał się taki jak my: zna dobro i zło. Byleby tylko nie wyciągnął teraz ręki swej i nie zerwał owocu także z drzewa życia, i nie zjadł, a potem żył na wieki!"

Nie ma możliwości byśmy byli nieśmiertelni. Bóg o to zadbał. Zatem KAŻDY zostanie złapany.

Co wtedy? Stajemy przed sądem. Dowody naszej winy są oczywiste. Każdy z nas może przytoczyć co najmniej kilka przypadków złamania przez siebie Bożego prawa. Więc zostajemy skazani. I ukarani.

Jak ukarani? Wielu uważa że karą za grzechy jest pobyt w czyśccu. W takim jakby duchowym więzieniu. Na pewien czas, aż odpokutujemy za grzechy. A potem idziemy do nieba. A jedynie ci najgorsi idą od razu do piekła.

Czy tak samo uważa Bóg? Co na to biblia?

list do Rzymian 6,23
"Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć [wieczna]"

księga Powtórzonego Prawa 30,19  
"Położyłem dziś przed tobą życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierz przeto życie, abyś żył, ty i twoje potomstwo..."

Kochani, mamy wybór. Bóg za nas nie zdecydował co z nami będzie. MY O TYM DECYDUJEMY.

ewangelia Mateusza 7,13-14
"Wchodźcie przez ciasną bramę; albowiem szeroka jest brama i przestronna droga, która wiedzie na zatracenie, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. A ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do żywota; i niewielu jest tych, którzy ją znajdują."

A tu czytamy wyraźnie że zdecydowana większość idzie na zatracenie...

ewangelia Mateusza 25,41
"Wtedy powie i tym po lewicy: Idźcie precz ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny, zgotowany diabłu i jego aniołom."

Większość ludzi czeka piekło, a nie tymczasowe więzienie po którym wyjdziemy na wolność...

15 wrz 2008

Trzecie przykazanie

3. Nie będziesz nadużywał imienia Pana, Boga twego (por. Powtórzonego Prawa 5,11)

Żydzi w obawie przed złamaniem tego przykazania W OGÓLE nie wymawiają imienia Boga. Od tak dawna że już nie wiadomo jakie samogłoski powinny uzupełniać hebrajskie słowo JHVH... (pisany język hebrajski ma tylko spółgłoski)... dlatego niektórzy imię Boga traktują jako JAHVE a inni jako JEVOWA... no tak, ale przecież kto używa nadaremnie imienia Javwe? Nikt tak nie mówi...

A Jezus?

Inaczej rzecz się ma z Jezusem. Jak często słychać to imię używane jako nieświadomy nawet przerywnik? Czy jako przekleństwo?

ewangelia Mateusza 12,36
"A powiadam wam, że z każdego nieużytecznego słowa, które ludzie wyrzekną, zdadzą sprawę w dzień sądu."

Kochani, z każdego wypowiedzianego słowa będziemy rozliczeni. A imię Boga używane jako przerywnik w zdaniu...

Nawet niewierzący tak robią! Choć bardziej powinienem się dziwić wierzącym. Jak to o nich świadczy?
Jak świadczy to o Bogu w którego wierzą? Ok, można wołać Jezusa kiedy jest się w kłopocie, oczywiście. Ale przede wszystkim świadomie! A ja mówię o nieświadomych przerywnikach. Dla mnie to jest nadużywanie właśnie.

Czy imię własnej mamy albo taty też chętnie byśmy tak używali? A przecież Bóg powinien być ważniejszy.

Diabeł chce byśmy poniewierali tym imieniem. Z pewnością. Dlaczego?

Dzieje Apostolskie 4,12
"I nie ma w nikim innym zbawienia; albowiem nie ma żadnego innego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni."

ewangelia Marka 16,17
"A takie znaki będą towarzyszyły tym, którzy uwierzyli: w imieniu moim demony wyganiać będą, nowymi językami mówić będą..."

ewangelia Jana 14,13 
"I o cokolwiek prosić będziecie w imieniu moim, to uczynię, aby Ojciec był uwielbiony w Synu."

W duchowym świecie, a przez to i w fizycznym, imię Jezus ma potężną moc. Diabeł boi się tego imienia, kiedy jest używane przez świadomie wierzących. W kontekście modlitwy, wołania o uzdrowienie, wypędzania demonów... Próbuje więc zrobić wszystko by temu zaradzić, podsuwając nam wszystkie możliwe sposoby, które Bogu odebrałyby chwałę.

Pamiętajmy jednak że to my ostatecznie decydujemy o tym czy zgrzeszymy czy nie.
I to my ostatecznie ponosimy konsekwencje tej decyzji.

29 sie 2008

Drugie przykazanie

2. Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani obrazu by się im kłaniać (por. Powtórzonego Prawa 5,8-10)

Dziwi Was to przykazanie? Skąd się ono wzięło? Otwieram biblię i widzę że jest. Mnie bardziej zastanawia czemu to przykazanie jest tak ukrywane! Czyżby było niewygodne? Ale ja nie o tym tutaj... Pomówmy o tych bóstwach... no bo tak trzeba te obrazy i rzeźby nazwać!


Jeremiasza 10,3-5
"Są dziełem rąk rzemieślnika pracującego dłutem w drzewie, ściętym w lesie, które przyozdabiają srebrem i złotem, umacniają gwoździami i młotami, aby się nie chwiało. Są jak straszak na polu ogórkowym, nie mówią, trzeba je nosić, bo nie mogą chodzić. Nie bójcie się ich, bo nie mogą szkodzić, lecz nie mogą też nic dobrego uczynić."


Kochani, nie rozumiem wielu rzeczy związanych z kultem obrazów, rzeźb, medalików czy wszystkiego w tym temacie... Niestety wielu ludzi traktuje te rzeczy jako relikwie - same w sobie mające moc by przez modlitwę czy oddawanie temu czci mogły tą moc okazać i coś zmienić w naszym życiu. To nieprawda. NIC nie są w stanie uczynić.

Jeremiasza 10,8-10
"...niedorzecznością jest cześć oddawana drewnu. Srebro cienko sklepane, sprowadzone z Tarszyszu, a złoto z Ofiru, to dzieło rzemieślnika i rąk złotnika; ich szata jest z błękitnej i czerwonej purpury. Wszystko to jest robota znawców. Ale Pan jest prawdziwym Bogiem. On jest Bogiem żywym i Królem wiecznym; Od jego gniewu drży ziemia, a narody nie mogą znieść jego groźby."


Tylko ktoś żywy może coś uczynić. Nigdy od krzesła chyba nie oczekiwaliście że samo coś zrobi jedynie na podstawie tego że je o coś prosicie. Ani krzesło, ani łyżka, ani deska... ani obraz.

Dzieje Apostolskie 17,24
"Bóg, który stworzył świat i wszystko, co na nim, Ten, będąc Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach ręką zbudowanych"

Nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką! A co dopiero w obrazach? W rzeźbach?... Kochani, i wcale nie mam tu na myśli jedynie obrazów czy rzeźb religijnych. Zwykły obraz Van Gogha też może być takim bożkiem. Którego codziennie rano musimy zobaczyć, którego codziennie rano musimy dotknąć... A telewizor? A komputer? A telefon? Kiedy zajmują nam czas to stają się bożkami. Którym codziennie się kłaniamy przez kilka godzin... Jeśli jest coś takiego w Twoim życiu wiesz o czym mówię. Nie chodzi o to że teraz wszystko jest grzechem. Grzech to sposób patrzenia, to sposób myślenia... Grzech nosimy w sercu...

Ja to też mówię do siebie kochani. Walczę z moim bożkiem - komputerem. Tak, czasem nasza "relacja" z komputerem czy telewizorem jest zdrowa, oczywiście, może tak być. Ba, powinno tak być. Ale jakże często nie jest!

1 księga Samuela 16,7
"...albowiem Bóg nie patrzy na to, na co patrzy człowiek. Człowiek patrzy na to, co jest przed oczyma, ale Pan patrzy na serce."
Jeremiasza 10,6-7
"Tobie nikt nie dorówna, Panie! Jesteś wielki i wielkie jest w mocy twoje imię. Któż by się nie bał ciebie, Królu narodów? Tak, tobie się to należy, gdyż wśród wszystkich mędrców narodów i wśród wszystkich ich królów nie ma takiego jak Ty."


Jak często - nawet nieświadomie - ten nasz "szacunek" do tych różnych rzeczy tak naprawdę jest strachem przed tym abyśmy się w czymś nie narazili - lekceważąc czy nie "szanując" wystarczająco? I to komu nienarazili? Że Bogu? Dla mnie to zniewolenie. Jesteśmy zniewoleni strachem i szantażowani gniewem Boga. Tymczasem nie jesteśmy świadomi że gniew Boga płonie właśnie z tego powodu że ślepo idziemy za obrazami, figurkami... a tak rzadko chcemy pójść za prawdziwym, żywym Bogiem.

Jaki był skutek złamania poprzedniego przykazania? Bóg przestanie ratować nas ze złych sytuacji w których się znaleźliśmy (Sędziów 10,13-14). A jaki jest skutek łamania tego przykazania?


Rzymian 1,23-27
"I zamienili chwałę nieśmiertelnego Boga na obrazy przedstawiające śmiertelnego człowieka, a nawet ptaki, czworonożne zwierzęta i płazy; dlatego też wydał ich Bóg na łup pożądliwości ich serc ku nieczystości, aby bezcześcili ciała swoje między sobą, ponieważ zamienili Boga prawdziwego na fałszywego i oddawali cześć, i służyli stworzeniu zamiast Stwórcy (...) Dlatego wydał ich Bóg na łup sromotnych namiętności; kobiety ich bowiem zamieniły przyrodzone obcowanie na obcowanie przeciwne naturze, podobnie też mężczyźni zaniechali przyrodzonego obcowania z kobietą, zapałali jedni ku drugim żądzą, mężczyźni z mężczyznami popełniając sromotę i ponosząc na sobie samych należną za ich zboczenie karę."

I pytamy "Czemu mnie tak do tego ciągnie?", "Ja próbuję zerwać z tym nałogiem ale to jest silniejsze ode mnie!" I mówimy że mamy tak od urodzenia? Kochani. Grzech bardzo mocno odciska swoje piętno na naszym życiu i na nas samych. Nie oszukujmy się.

22 sie 2008

Pierwsze przykazanie

Grzech to naruszenie Prawa. Prawa Bożego. A jakie jest Boże prawo? Zacznijmy od podstaw... 10 przykazań.

Treść przykazań które napiszę poniżej to tylko namiastka. Chciałbym abyście przeczytali je bezpośrednio z biblii. A to wszystko co piszę poniżej nie jest po to by kogoś potępić czy osądzić. Chcę tylko pokazać te przykazania ...które często tak bagatelizująco znamy... w nowym świetle. Bo przecież ja wiem, znam je na pamięć, mogę je wyrecytować... Tak, ale znajomość nie oznacza przestrzegania.

Chciałbym wywołać w Nas zastanowienie się czy aby faktycznie jestem przed Bogiem w porządku, czy aby faktycznie Bóg nie ma mi nic do zarzucenia. Chciałbym abyśmy odświeżyli sobie w sercach te przykazania... które często już są zatarte czy zasypane brudem...

Rzymian 2,14-15
"Skoro bowiem poganie, którzy nie mają zakonu, z natury czynią to, co zakon nakazuje, są sami dla siebie zakonem, chociaż zakonu nie mają; dowodzą też oni, że treść zakonu jest zapisana w ich sercach; wszak świadczy o tym sumienie ich oraz myśli, które nawzajem się oskarżają lub też biorą w obronę;"

Bo Kochani, nie piszę tego również tylko dla Was. Ja też potrzebuję nowego ...ciągle i ciągle... spojrzenia na te przykazania.


1. Nie będziesz miał innych bogów obok Mnie! (por. księga Powtórzonego Prawa 5,7)

Czy to znaczy że trzeba wierzyć że jest inny bóg, żeby złamać to przykazanie? Jestem bezpieczny bo przecież nie wierzę w Allaha, w Wisznu czy w jakiegoś innego, nie kłaniam się im ani nawet nie składam ofiar... prawda?

 
Mateusza 22,37
"A On mu powiedział: Będziesz miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej."

Czy tak właśnie kochasz Boga? Czy może jest coś innego co zajmuje miejsce w Twoim sercu... duszy... myśli... bardziej niż Bóg? Jakiś serial? Jakaś osoba? Gazeta? Nad czym spędzasz ochotnie najwięcej czasu? O czym myślisz najczęściej w ciągu dnia? Ten oto prawdopodobnie jest Twoim "innym bogiem obok".

Czy trzeba aż wierzyć w Allaha? Czy trzeba składać ofiary? Ależ składasz te ofiary! Poświęcając czas, energię... Kosztem relacji z mężem... żoną... ojcem... Poświęcasz swoje dzieci... Jak często film był ważniejszy od płaczu dziecka? Jak często internet był ważniejszy od męża? Jak często biblia leżała na półce, gdy Ty byłaś zajęta "ważniejszymi sprawami"? Gdy JA byłem nimi zajęty? Jak często Bóg czekał na nas wieczorem by porozmawawiać? By przytulić? Nadaremnie...

Sędziów 10,13-14
"Wy jednak opuściliście mnie i służyliście innym bogom? Dlatego nie będę was już nadal wybawiał. Idźcie, wołajcie do bogów, których sobie obraliście; niech was oni wybawią w czasie waszego ucisku."

Jakże często gotowi jesteśmy robić Bogu wyrzuty że nie odpowiada, że nie widzi.... Czy jednak tak spokojnie możemy z ręką na sercu powiedzieć -
Nie zgrzeszyłem? Nie zgrzeszyłam?

19 sie 2008

Dzieło każdego wypróbuje ogień...


Mateusza 25,14-15
"Będzie bowiem tak jak z człowiekiem, który odjeżdżając, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek, I dał jednemu pięć talentów, a drugiemu dwa, a trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał."

Pan ich odjechał... Teraz mogli odetchnąć z ulgą... Można było spać do której się chciało, można było byczyć się, imprezować... Robić dosłownie to na co się miało ochotę. Nie było ich Pana. Odjechał.

Jednak jakieś zadanie Pan ich im zlecił... mieli zbać o Jego majątek.

Łukasza 9,59-61
"Do drugiego zaś rzekł: Pójdź za mną! A ten rzekł: Pozwól mi najpierw odejść i pogrzebać ojca mego. (...) Powiedział też inny: Pójdę za tobą, Panie, pierwej jednak pozwól mi pożegnać się z tymi, którzy są w domu moim."

Bóg wzywa aby się zająć Jego majątkiem. Jakże często w taki sposób właśnie myślimy...? Później pomogę mamie w kuchni... teraz oglądam film. Później poczytam biblię Boże... teraz muszę zrobić coś innego...

Mateusza 25,6-10
"Wtem o północy powstał krzyk: Oto oblubieniec, wyjdźcie na spotkanie. Wówczas ocknęły się wszystkie te panny i oporządziły swoje lampy. Głupie zaś (...) odeszły kupować [oliwę do lamp, wtedy] nadszedł oblubieniec i te, które były gotowe, weszły z nim na wesele i zamknięto drzwi."

Później to może się okazać że będzie za późno. Bo drzwi zostaną zamknięte.

Mateusza 6,20-21
"Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie je mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje podkopują i kradną; ale gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie podkopują i nie kradną."

Czy skarbem na ziemi mogą być rzeczy kupowane dla samej chęci posiadania ich? Czy czas przeciekający przez palce nie świadczy o tym że zakopaliśmy nasze talenty? Czemu się tak zachowujemy? Bo Pan odjechał...? I długo nie
wraca... tak długo że może niektórzy pomyśleli że już nie przyjedzie? Że nigdy już nie przyjedzie?

2 list Piotra 3,10-11
"A dzień Pański nadejdzie jak złodziej; wtedy niebiosa z trzaskiem przeminą, a żywioły rozpalone stopnieją, ziemia i dzieła ludzkie na niej spłoną. Skoro to wszystko ma ulec zagładzie, jakimiż powinniście być wy w świętym postępowaniu i w pobożności, (...) Przeto, umiłowani, oczekując tego starajcie się, abyście znalezieni zostali przed nim bez skazy i bez nagany, w pokoju."

1 list do Koryntian 3,11-15
"Albowiem fundamentu innego nikt nie może założyć oprócz tego, który jest założony, a którym jest Jezus Chrystus. A czy ktoś na tym fundamencie wznosi budowę ze złota, srebra, drogich kamieni, z drzewa, siana, słomy, to wyjdzie na jaw w jego dziele; dzień sądny bowiem to pokaże, gdyż w ogniu się objawi, a jakie jest dzieło każdego, wypróbuje ogień. Jeśli czyjeś dzieło, zbudowane na tym fundamencie, się ostoi, ten zapłatę odbierze; jeśli czyjeś dzieło spłonie, ten szkodę poniesie..."

Może okazać się że sporo natrudziliśmy się w życiu... wiele wycierpieliśmy by coś osiągnąć... coś zbudować... coś trwałego.. cały czas mając nadzieję że Bóg wynagrodzi nas za ten trud... że przecież tak ciężko mieliśmy w życiu... tak ciężko na wszystko pracowaliśmy... ba, nawet wiele rzeczy dla Boga mogliśmy robić.

Mateusza 7,22
"Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w imieniu twoim i w imieniu twoim nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu twoim nie czyniliśmy wielu cudów?"

Sługo zły i leniwy! Zajmowałeś się pasieniem własnego brzucha! Własna duma i pycha były ważniejsze ode mnie! Robiłeś dobre uczynki ale tylko wtedy gdy zostałeś za to chwalony!

Apokalipsa 3,17-19
"Ponieważ mówisz: Bogaty jestem i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję, a nie wiesz, żeś pożałowania godzien nędzarz i biedak, ślepy i goły, radzę ci, abyś nabył u mnie złota w ogniu wypróbowanego, abyś się wzbogacił i abyś przyodział szaty białe, aby nie wystąpiła na jaw haniebna nagość twoja, oraz maści, by nią namaścić oczy twoje, abyś przejrzał. Wszystkich, których miłuję, karcę i smagam; bądź tedy gorliwy i upamiętaj się."

Kochani, Bóg nie po to wyposażył nas w zdolności i możliwości byśmy kitfasili to wszystko dla siebie samych. A często i to nie, bo ze strachu zakopujemy te talenty w ziemi... Po co Bóg dał nam talenty? (a dał je "KAŻDEMU według jego zdolności") Po to żebyśmy ich używali. Dla Boga. Na powiększanie Jego królestwa.

No dobrze ale skąd mam wiedzieć jakie mam talenty?

Ja osobiście uważam, że talenty możemy rozpoznać po tym co lubimy robić. Lubisz śpiewać? Śpiewaj. Lubisz uczyć? Ucz. Lubisz bawić się z dziećmi? Idź za tym. Ale to wszystko używaj tak by Bóg był w tym uwielbiony. Inaczej to będzie to tylko własne kitfaszenie. Jasne też żeby nie mylić tego z grzechem, bo grzech też lubimy. Inaczej nie byłoby z nim takich problemów, by się go pozbyć. Bo co, lubisz się kłócić? To nie jest Twój talent bo - Rzymian 16,17 "A proszę was, bracia, abyście się strzegli tych, którzy wzniecają spory i zgorszenia wbrew nauce, którą przyjęliście; unikajcie ich." ...jak i inne rzeczy... Wiecie o co chodzi.

Jakże miło będzie nam później usłyszeć słowa Jezusa

Mateusza 25,23
"Rzekł mu pan jego: Dobrze, sługo dobry i wierny! Nad tym, co małe, byłeś wierny, wiele ci powierzę; wejdź do radości pana swego."

Jak sprawdzić czy nasza praca to domki ze słomy? Codzienną modlitwą, i czytaniem biblii, codziennym pytaniem o to Boga...

Psalm 139,23-24
"Badaj mnie, Boże, i poznaj serce moje,Doświadcz mnie i poznaj myśli moje! I zobacz, czy nie kroczę drogą zagłady, A prowadź mnie drogą odwieczną!"

Mateusza 7,24-25
"Każdy więc, kto słucha tych słów moich i wykonuje je, będzie przyrównany do męża mądrego, który zbudował dom swój na opoce. I spadł deszcz ulewny, i wezbrały rzeki, i powiały wiatry, i uderzyły na ów dom, ale on nie runął, gdyż był zbudowany na opoce."

14 sie 2008

Wstydzę i boję się Panie...

Łukasza 12,1-5
"Strzeżcie się kwasu faryzeuszów, to jest obłudy. Bo nie ma nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani tajnego, co by nie stało się wiadome. Dlatego, co mówicie w ciemności, będzie słyszane w świetle dziennym, a co w komorach na ucho szeptaliście, będzie rozgłaszane na dachach. Powiadam zaś wam, przyjaciołom moim, nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nie mają już nic do zrobienia. Ale wskażę wam, kogo się bać macie! Bójcie się tego, który, gdy zabija, ma moc wrzucić do piekła. Zaiste, powiadam wam: Tego się bójcie!"

Kawa na ławę że nie ujdzie to nam na sucho... Na dachach rozgłaszać będą... Każdy o tym usłyszy... Boże.. jak ja spojrzę Ci w twarz..? Codzień dusza moja nawrócić się musi do Ciebie... bo brudne są moje wargi.. skalane kłamstwem szeptanym w półmroku... Serce moje przewrotne... knuje zdradę... Łudzę się że nikt nie widzi... kiedy pożądam... kiedy gniewem płonę i zawiścią... gdy bożkowi cześć oddaję kłaniając się nisko...

Bo nikt nie widzi? Bo nikt się nie dowie? TY BOŻE WIDZISZ! I dzięki Ci za Twe miłosierdzie... bo bym już nie żył... A tak dajesz mi czas na to bym się nawrócił...

Kochani, tak się czuję gdy zgrzeszę. Gdy skłamię, gdy nie chcę przebaczyć, gdy ze wstydu ukryję Jezusa za pazuchą...
Czemu tak się dzieje?! Ze strachu? Ze wstydu? Kogo się boimy? Ludzi? A co nam mogą zrobić?
No jak to... co sobie o nas pomyślą? Gdy się dowiedzą... co powiedzą? Przecież stracę moje wygodne miejsce w ich oczach...
Jakby zupełnie nie obchodziło nas wtedy co Bóg sobie o nas pomyśli... Czy stracimy w Jego oczach? Czy to co robimy przynosi nam szkodę na duszy?
Co więc jest dla nas ważniejsze?

Kiedy czytam ten fragment... bojaźń nie przed ludźmi się pojawia... to Bóg może zabić moją duszę w piekle... to Bóg może wystawić nas na pokaz... i wystawi... nie tylko przed znajomymi.. żoną... mężem... rodzicami... ALE PRZED CAŁYM ŚWIATEM. Mało tego, nie tylko przed ludźmi ale i przed wszystkimi aniołami...

Nie często pamiętam o tej przestrodze... Niestety. Bo gdybym nosił ją w sercu.. mniej bym grzeszył. Częściej zastanawiałbym się raczej nad tym "czy warto" niż nad tym "czy mnie ktoś widzi"...

Czy więc nie ma nadziei?

Rzymian 8,1 "Przeto teraz nie ma żadnego potępienia dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie."

Łukasza 12,6-9
"Czy nie sprzedaje się pięciu wróbli za dwa grosze? A ani o jednym z nich Bóg nie zapomina. Nawet wszystkie włosy na głowie waszej są policzone. Nie bójcie się! Więcej znaczycie niż wiele wróbli. Powiadam wam: Każdy, kto mnie wyzna przed ludźmi, tego i Syn Człowieczy wyzna przed aniołami Bożymi. Kto zaś zaprze się mnie przed ludźmi, tego i Ja się zaprę przed aniołami Bożymi."

Ale bycie w Jezusie to nie chodzenie do kościoła bo co ludzie powiedzą jak nie pójdę, to nie uśmiechanie się i modlitwy żeby inni słyszeli, to nie pozmywanie naczyń tylko wtedy kiedy wiemy że nas pochwalą...

Bycie w Jezusie to wybieranie Boga wtedy, gdy nikt Cię nie widzi... Gdy zostajesz sam... Gdy przychodzi pokusa czy strach a my wybieramy Jezusa. Bycie w Jezusie to nie osądzanie innych, to głoszenie prawdy Jezusa i o Jezusie bez względu na konsekwencje dla naszej wygody... Bycie w Jezusie to ciche i pokorne serce...

1 Koryntian 6,7
"W ogóle, już to przynosi wam ujmę, że się z sobą procesujecie. Czemu raczej krzywdy nie cierpicie? Czemu raczej szkody nie ponosicie?"

Galacjan 1,10
"A teraz, czy chcę ludzi sobie zjednać, czy Boga? Albo czy staram się przypodobać ludziom? Bo gdybym nadal ludziom chciał się przypodobać, nie byłbym sługą Chrystusowym."

Mateusza 6,24
"Nikt nie może dwom panom służyć, gdyż albo jednego nienawidzić będzie, a drugiego miłować, albo jednego trzymać się będzie, a drugim pogardzi."

Bycie w Jezusie jest trudne, bo zabija nasze egoistyczne "ja", bo sprawia że to nie my siedzimy na tronie...

11 sie 2008

Już tylko lekko pada...

Asi zwierzątka z materaca to typowe komaritis... komary ją pogryzły :) Ale dzięki temu trafiliśmy na zakaźny :)
Na zakaźnym powykluczali Busi wszystkie choroby jakie mogła mieć zakaźne i te brzydkie... z białaczką włącznie.

Ale wciąż nie wiadomo co jej jest...

W piątek trafiła do trzeciego szpitala... na reumatologię... tam, gdzie trafiają Ci, którym żaden inny szpital nie jest w stanie pomóc... Opuchnięta bidulka... już od długo długo...

A potem...? Potem przyszła niedziela i w końcu udało mi się być w kościele...
Pomodliliśmy się o Busię całym kosciołem...

Później byłem u Asi... Rebece zaczęła schodzić opuchlizna...

Dzisiaj lekarze są w szoku że taka poprawa przez weekend przyszła... bo i czuje się lepiej... i w ogóle wszystko :)
I jeśli morfologia we środę będzie ok to WYJDĄ DO DOMU!! :)))


"
Wyznawajcie tedy grzechy jedni drugim i módlcie się jedni za drugich, abyście byli uzdrowieni. Wiele może usilna modlitwa sprawiedliwego" Jakuba 5,16 :))) a w kościele było mnóstwo tych usilnie modlących się sprawiedliwych :)

DOPISEK PÓŹNIEJSZY
Chyba coś zapomniałem o Natanie wspomnieć...

Pamiętacie że oberwał gałęzią z drzewa?
No to później chwycił gorący pręt z ogniska... poparzył sobie rękę... ma (miał bo już tylko ślady zostały) pęcherze na ręce...
A jak wystygły pęcherze już... to pod okiem ugryzła go osa...
://
Aż normalnie przyjechałem specjalnie żeby się o niego pomodlić, o ochronę... z nałożeniem rąk... zobaczymy :)
Wcześniej też przyjeżdżałem.. po każdej takiej akcji - co by nie było ;>


3 sie 2008

...

Czasem tylko obraz może wyrazić to jak się czujemy...
Mniejsza o to "dlaczego"...


A u siebie go ostatnio nie widzę...


Nie, nie chodzi o to że Boga nie widzę...
Nie, nie chodzi o to że Busia jest w szpitalu...

1 sie 2008

Królestwo niebieskie...

Taki film... Królestwo Niebieskie... o Jerozolimie i wyprawach krzyżowych... O Bogu i świętości... o mordowaniu niewiernych [blee] ...przytaczam kilka urywków...

- Bóg do mnie nie przemówił, straciłem łaskę Bożą... straciłem wiarę...
- Nie ufam wierze, widziałem wiernych zwących obłęd fanatyków wolą Boga. Świętość to prawe postępki i odwaga by bronić tych którzy się bronić nie potrafią. I dobroć. To czego Bóg pragnie jest tutaj [w rozumie] i tutaj [w sercu]. Twoje codzienne wybory czynią cie dobrym lub nie.

Tak, z wiarą jest różnie. Wiara fanatyków to też wiara. Tylko że to jest wiara w to że moje plany są planami Boga. A tak nie jest. To Boże plany mogą stać się moimi. I wtedy nasze egoistyczne 'ja' umiera...

- Król włada poddanym, ojciec decyduje za syna, ale pamietaj że choć ci którzy ci rozkazują są królami, lub osobami o wielkich wpływach, o swojej duszy decydujesz tylko ty. Stając przed Bogiem nie powiesz: 'Kazano mi tak postąpić' albo 'W tamtej chwili cnota była zawadą...', to nie wystarczy.

Dusza to najważniejsza rzecz jaką mamy. Nie zaniedbujmy jej, nie zaśmiecajmy... To ona będzie o nas świadczyła przed Bogiem na sądzie...

Królestwo Niebieskie może być w naszym życiu, w naszej rodzinie, w naszej duszy... Jeśli tylko tego chcemy. Królestwo sumienia i sprawiedliwości.

31 lip 2008

Przejaśnia się?

Wracając do sytuacji z Busią...

Natan następnego dnia trafił do szpitala na te badania...
Busia się ucieszyła :) Już nie było co rano tęskne "tatan", teraz było radosne "tatan" a wręcz "natan" bo się nauczyła już chyba mówić to jak trzeba :)

Trzy dni Natan z Busią w szpitalu...
Wczoraj wyszedł. Chciał bardzo do Michasia pojechać...
Busia bardzo rozpaczała... Krajało nam się serducho jak widzieliśmy jej płacz...
Asi bardziej... Ona ma miętsze serducho ode mnie... Kochana jest...

[to 'miętsze' to taki żart słowny, co by było jasne dla wszystkich :P ]
Bunia zaprowadziła później nawet Asię na schody gdzie się rozstaliśmy i zaczęła wołać tęstnie NATAN!!!


Chyba błąd zrobiliśmy że zabraliśmy Natana... On łatwiej zniósłby pozostanie w szpitalu niż Busia jego wyjście... Tym bardziej że to właśnie zwłaszcza Asi się to jej mięciutkie serduszko krajało... :(

Nic to, poprawy u Busi nie było... nadal wysypana... stan podgorączkowy...

A dzisiaj jeszcze Asia obudziła się... z taką samą wysypką na rękach jak Busia... I Busia dostała gorączki... 38-39 stopni...
Hmm dobić to mało w tej sytuacji, nie? Nie dość że nie wiadomo co jest Busi to jeszcze Asia załapała to samo... I ta gorączka...

Z usg brzuszka nici... bo miała mieć...

Pani doktor stwierdziła że nie ma co, przenosi nas na oddział zakaźny w innym szpitalu...
8 dni tutaj... i ile jeszcze w nowym szpitalu? :/

Czy Bóg przestał się nami już przejmować? Machnął na nas ręką? Mamy radzić sobie już sami? Znudziło mu się? A może chce nas ukarać? Dobić?

NIE! Tłumoki moje kochane :)) nigdy ale to nigdy tak Wam myśleć nie wolno! :)Psalm 37,5 "Powierz Panu drogę swoją, Zaufaj mu, a On wszystko dobrze uczyni."

Jeśli się dzieje źle to albo wiemy doskonale dlaczego (nagrzeszyliśmy i obrywamy z własnej winy) albo tego po prostu nie rozumiemy i musimy trwać w zaufaniu i oczekiwaniu aż się wyjaśni dlaczego.

A co w naszej sytuacji?

To błogosławieństwo że Natan wyszedł. Bo jakby został, Busia by go zaraziła i mielibyśmy dwójkę chorą
To błogosławieństwo że Asia dostała wysypkę bo dzięki temu trafiliśmy do lekarzy którzy wiedzieli co jest z Busią nie tak.

I podadzą jej właściwy antybiotyk który działa na tą chorobę
I Asia nie ma wysypki tylko jakieś ugryzienia od zwierzątek ...musi z materaca na którym spała.
I wyjdą w poniedziałek bo prawdopodobnie minie to Busi wszystko do tego czasu


Nadal pozostaje pytanie czemu nie trafiliśmy na ten oddział od razu? Odpowiedź? Nie wiem. Pozostaje nam w tej kwestii jeszcze poczekać na wyjaśnienie i ufać dalej. Ale tak czy inaczej

Izajasza 55,9 "lecz jak niebiosa są wyższe niż ziemia, tak moje drogi są wyższe niż drogi wasze i myśli moje niż myśli wasze."

Hioba 1:21 "...niech będzie imię Pańskie błogosławione."



a jak mówi jedna piosenka...    ...bo ufać to milczeć, i czekać cierpliwie aż się spełni..."

AMEN


ps. I tak się właśnie teraz cieszę jak ten Natan na zdjęciu :)
ps2. wybaczcie mi proszę tych tłumoków... ale to w afekcie :)

26 lip 2008

Burzy ciąg dalszy...


Busia z Asią w szpitalu... to już wiecie.
Ale oczywiście na tym nie koniec.
Natan jest teraz u mojej siostry, do Michasia pojechał :)
I co?


Diabły zawsze atakują stadami ;)
Heh, nie, diabeł jest jeden. Tyle że ma te swoje demony do pomocy...
W każdym razie poszli sobie Natan i ferajna na spacer...
I co?


Gałąź spadła na Natana tak że mu na głowie rozcieła skórę i trochę krwi się wylało...
Na tyle troche że była obawa czy by z nim nie jechać do szpitala na szycie...
Ale dzielniaszek nie płakał :) Cudny z niego facet :)


I co powiecie? Burza się nie skończyła. Siła wiatru wzrosła a pioruny biją bliżej...
Jak się dowiedziałem co się stało to zacząłem się modlić do mojego Pana.


I żeby uspokoił Asię
I żeby nie trzeba było jechać do szpitala
I żeby rana nie była zbyt duża
I żeby ten diabeł zabrał ręce od mojej rodziny


Jak przemyto ranę okazało się że nie trzeba zszywać... Asi było ciężko... nie byłem przy niej wtedy bo zostałem akurat z Busią w szpitalu a ona wyszła... Ale rozmawialiśmy przez telefon i myślę że to nam pomogło :) Dzielna kobieta z tej mojej Asi, naprawdę...

Przypowieści Salomona 31:10-13 "Dzielna kobieta - trudno o taką - jej wartość przewyższa perły, serce małżonka ufa jej, nie brak mu niczego, gdyż wyświadcza mu dobro, a nie zło, po wszystkie dni swojego życia; dba o wełnę i len i pracuje żwawo swoimi rękami."

Any way..
Sytuacja szybko została opanowana a diabeł nic nie wskórał.


Heh miałem opowiadać o Burzy, prawda? Nie pierwsza to burza, lecz chwilowo najświeższa.
Zastanawiałem się rozmawiając z Bogiem dlaczego mamy to teraz co mamy... I wiecie co? Doszliśmy do wniosku że to przez moje rozmowy na czacie... i przez tego bloga...


Bo wiecie, niby nic tam szczególnego nie widzę w tych rozmowach... Ale nie widzę też jakie spustoszenie to sieje w planach diabła. A widać sieje skoro chciał mi namotać bym się przestraszył. Wiecie, czasem przychodzi mi ktoś na czacie żeby mnie powyzywać. Cieszy mnie to szczerze mówiąc. Czemu? Bo wiem że diabeł się denerwuje jeśli tak robi. A skoro się denerwuje znaczy że robię coś, co mu miesza w planach.

Mateusza 16:18 "i na tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne nie przemogą go."


Za mało w takim razie modlę się o ochronę od Pana nade mną i moją rodziną.

17 lip 2008

Żona wraca - czas posprzątać


Tak wygląda część bałaganu który narobiłem... i byłem sam, nikt mi nie pomagał :)

Heh i to jest zdjęcie sprzed tygodnia. Teraz jest gorzej. Hmm, zastanawiam się czemu pozwoliłem żeby taki bałagan powstał? "A, posprzątam później", "E no to tylko na chwilę tu położę, zaraz posprzątam", "Nie no nie wyniosę jednego talerza do kuchni, poczekam aż się nazbiera więcej to wezmę wszystkie", "A tam, nie umyję teraz tego bo muszę przecież pracować", "No to teraz nie wyniosę tego stosu talerzy bo przecież nie zmieszczą się w kuchni! Trzeba tam najpierw posprzątać", "E, spoko, mi to nie przeszkadza, może tu poleżeć, najwyżej będę to omijał" i tak bez końca.

Jak to się nazywa? WYMÓWKI, WYMÓWKI i jeszcze raz WYMÓWKI

No tak, ale teraz niebawem żona już wróci, trzeba posprzątać... "A jednak trzeba", "A co? myślałeś że ci się upiecze to sprzątanie?", "Mówiłem przecież że posprzątam, nie?", "Ehhh, jak ciężko się ruszyć..."

Czemu takie sprawy odkładam na ostatnią chwilę? Kiedyś usłyszałem że "Bałagan zajmie całe przeznaczone mu do tego miejsce" hmm hihihi to nieprawda. Przedpokuj mam czysty. To nic że wszystko inne ugina się od brudu... Kiedy nie sprzątamy od razu - bałagan rośnie. Kubek to przecież takie nic. Ale 4 kubki, 7 talerzy i kilka widelców to już coś. Nawet jeśli każde z nich pojedyncze wydaje się takim nic.

Kochani, czy my nie robimy tak często z Bogiem?

"Panie Boże później to z Tobą załatwię", "Nie, Panie, nie będę się teraz z nią godził, a niech pocierpi, zobaczy jak ja się czuję", "Boże, ale przecież to nikomu nie przeszkadza...", "Panie, pójdę do spowiedzi jak już się tego więcej nazbiera, przecież z takim grzechem to co ja będę szedł?", "AJ, nie chce mi się z nim gadać i wyjaśniać teraz sprawy, przecież jestem zajęta" , "Przyznać się? Nigdy w życiu!"

"No tak, ale jutro niedziela, jak ja pójdę do kościoła z tym wszystkim? Ehhh ale jak ciężko jest to teraz pozałatwiać. Może wmiotę pod dywan.. nikt nie zauważy. Uśmiechnę się ładnie... i jakoś przeżyję to naborzeństwo, a potem mam przecież cały tydzień. To na pewno zdążę jeszcze wszystko wyjaśnię".

A co z grzechem? Grzech też możemy bagatelizować. I TO ROBIMY. Gdyby tak nie było nie spoczęlibyśmy zanim go nie wyznamy, nie spoczęlibyśmy zanim nie zostałby nam przebaczony... Ale przecież... "No tylko się tak odezwałem, ojeju i co się takiego stało, czemu ona się tak na mnie wkurza", "Jestem złośliwy? JAKI złoścliwy? Przecież mam prawo tak się czuć", "O co tej matce chodzi, zaraz robi mi awanture! Ona ZAWSZE mnie tak traktuje! To niesprawiedliwe"

I mam nowe prawo: "Grzech zatruje wszystkie Twoje dziedziny życia jeśli się z nim nie rozprawisz" Nie no w pracy przecież jest wszystko w porządku! Grzech mi nie zatruwa pracy. Tak? A czemu tak żartujesz z tą panią? Czemu częściej myślisz i oglądasz się za koleżankami w pracy?

Jakuba 1,13-15 "Niechaj nikt, gdy wystawiony jest na pokusę, nie mówi: Przez Boga jestem kuszony; Bóg bowiem nie jest podatny na pokusy ani sam nikogo nie kusi. Lecz każdy bywa kuszony przez własne pożądliwości, które go pociągają i nęcą; potem, gdy pożądliwość pocznie, rodzi grzech, a gdy grzech dojrzeje rodzi śmierć"

1 Koryntian 15,56 "A żądłem śmierci jest grzech, a mocą grzechu jest zakon;"

Tak jak bałagan przynosi brud i smród do naszego domu, tak samo grzech przynosi smród i śmierć do naszego życia. Z czasem przestaje nam przeszkadzać, tylko troche się dziwimy czemu częściej kłócimy się z mężem czy żoną, czemu od jakiegoś czasu wstajemy bez humoru? Czemu tak trudno nam jest cokolwiek pożytecznego zrobić i trwa taka apatia, czemu jestem ostatnio taki przewrażliwiony że wszystko mnie wkurza.

Gdy gromadzimy ten grzech w naszym życiu, to w duchowym świecie cuchniemy na odległość. I ten smród przedostaje się też do naszej codzienności. I chodź ludzie rzadko kiedy mają wyczulonego swojego Ducha, to nawet wtedy ten smród jest przez nich wyczuwalny...

Mateusza 25,13 "Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny, o której Syn Człowieczy przyjdzie."

15 lip 2008

Sekret Marii




















Kochani, miałem opowiedzieć o tym jak Bóg działa w moim życiu podczas Burzy... Niestety to musi chwilkę poczekać...

ew. Jana 2,3-5 "A gdy zabrakło wina, rzekła matka Jezusa do niego: Wina nie mają. I rzekł do niej Jezus: Czego chcesz ode mnie, niewiasto? Jeszcze nie nadeszła godzina moja. Rzekła matka jego do sług: Co wam powie, czyńcie!"

Ogólnie istnieje przekonanie że możemy modlić się do Marii. Bo ona odkryła SEKRET. SEKRET tego jak wpływać na Jezusa by robił to o co go poprosi. No bo przecież swojej mamie nie odmówi...

ew. Marka 10,46-52 "I przyszli do Jerycha (...) [a] Bartymeusz, ślepy żebrak, siedział przy drodze. Usłyszawszy, że to Jezus z Nazaretu, począł wołać i mówić: Jezusie, Synu Dawida! Zmiłuj się nade mną! (...) A Jezus, odezwawszy się, rzekł mu: Co chcesz, abym ci uczynił? A ślepy odrzekł mu: Mistrzu, abym przejrzał. Tedy mu rzekł Jezus: Idź, wiara twoja uzdrowiła cię. I wnet odzyskał wzrok, i szedł za nim drogą."

Ale czy ten żebrak, Bartymeusz, też poznał ten SEKRET? Bo i Jego Jezus wysłuchał...

ew. Marka 1,40-42 "I przyszedł do niego trędowaty z prośbą, upadł na kolana i rzekł do niego: Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić. A Jezus, zdjęty litością, wyciągnął rękę swoją, dotknął się go i rzekł mu: Chcę, bądź oczyszczony! I natychmiast zszedł z niego trąd, i został oczyszczony."

Widać że ten trędowaty też poznał ten SEKRET. A może z Marią to było o tyle inaczej że On nie chciał jej wysłuchać a mimo to posłuchał. Zresztą niewiele mu zostawiła do dyskusji... od razu zarządziła że słudzy mają zrobić co karze.

ew. Mateusza 15,22-28 "I oto niewiasta kananejska, wyszedłszy z tamtych stron, wołała, mówiąc: Zmiłuj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Córka moja jest okrutnie dręczona przez demona. (...) A On, odpowiadając, rzekł: Jestem posłany tylko do owiec zaginionych z domu Izraela. (...) Wtedy Jezus, odpowiadając, rzekł do niej: Niewiasto, wielka jest wiara twoja; niechaj ci się stanie, jak chcesz. I uleczona została jej córka od tej godziny."

Ale popatrzcie tutaj, tej kobiety też nie chciał wysłuchać... a wysłuchał w końcu. 

ew. Mateusza 14,35 "I poznali go mężowie onej miejscowości, roznieśli wieść po całej owej okolicznej krainie, i przyniesiono do niego wszystkich, którzy się źle mieli, i prosili go, aby się mogli dotknąć szaty jego; a którzy się go dotknęli, zostali uzdrowieni."

ew. Mateusza 12,14-15  "A faryzeusze wyszedłszy, naradzali się co do niego, jakby go zgładzić. A gdy się o tym Jezus dowiedział, odszedł stamtąd i szło za nim wielu, i uzdrowił ich wszystkich."

Tu z kolei całe zbiorowisko tych których uzdrowił. Zastanówmy się jaki wniosek się nasuwa. Co mają wspólnego wszystkie te sytuacje. To nie chodzi o konkretną osobę. Może chodzi o to żeby Go po prostu poprosić? Ale... hmm tylko tyle?

ew. Mateusza 9,20-22 "A oto niewiasta, która od dwunastu lat cierpiała na krwotok, podeszła z tyłu i dotknęła się kraju szaty jego. Mówiła bowiem do siebie: Bylebym się tylko dotknęła szaty jego, będę uzdrowiona. A Jezus, obróciwszy się i ujrzawszy ją, rzekł: Ufaj, córko, wiara twoja uzdrowiła cię. I od tej chwili niewiasta była uzdrowiona."

ew. Marka 5,35-36.41-42 "...nadeszli domownicy przełożonego synagogi i donieśli: Córka twoja umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela? Ale Jezus, usłyszawszy, co mówili, rzekł do przełożonego synagogi: Nie bój się, tylko wierz! (...) I ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł jej: Talita kumi! Co znaczy: Dziewczynko, mówię ci, wstań. I zaraz dziewczynka wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I wpadli w wielkie osłupienie i zachwyt."

Nie chodzi o zwykłe proszenie...

ew. Mateusza 21,22 "I wszystko, o cokolwiek byście prosili w modlitwie z wiarą, otrzymacie."

ew. Marka 11,24 "Dlatego powiadam wam: Wszystko, o cokolwiek byście się modlili i prosili, tylko wierzcie, że otrzymacie, a spełni się wam."

Co jest tym SEKRETEM? WIARA! Sekretem jest proszenie z wiarą!
A teraz kolejne trudne pytanie. Czy potrzebujemy prosić Marię żeby wstawiała się do Jezusa za nami? Przecież te dwa ostatnie wersety (ba, wszystkie powyższe oprócz pierwszego) nic o Marii nie mówią że jest potrzebna by została wysłuchana modlitwa... a nawet

1 list do Tymoteusza 2,5 "Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek Chrystus Jezus"

list do Hebrajczyków 9,24 "Albowiem Chrystus nie wszedł do świątyni zbudowanej rękami, która jest odbiciem prawdziwej, ale do samego nieba, aby się wstawiać teraz za nami przed obliczem Boga;"

O czym te fragmenty mówią? Czyż nie o tym że to Jezus się za nami wstawia u Boga? A nie Maria? Można w tym miejscu powiedzieć: Nie no może się i wstawia, ale na pewno Maria wstawia się do Jezusa za nami... No tak, może, ale przecież jest napisane że Jezus jest pośrednikiem między ludźmi (nami) a Bogiem. Nie jest tak że między nami a Jezusem jest jeszcze Maria... Nie no nie ma napisane ale na pewno jest ta Maria tam... Czemu? Bo Jezus sam by sobie nie poradził ze wstawianiem się? I Maria Mu w tym pomaga? Bo to przecież Jego matka? Nie kochani.

ew. Marka 3,32-35 "A wokół niego siedział lud. I powiedzieli mu: Oto matka twoja i bracia twoi, i siostry twoje są przed domem i poszukują cię. I odpowiadając, rzekł im: Któż jest matką moją i braćmi? I powiódł oczyma po tych, którzy wokół niego siedzieli, i rzekł: Oto matka moja i bracia moi. Ktokolwiek czyni wolę Bożą, ten jest moim bratem i siostrą, i matką."

Dla Boga rodziną są ci którzy pełnią Jego wolę. Tych nazywa dzieckiem swoim, bratem, matką siostrą...

A teraz czas na wnioski...

Kochani, nie chodziło mi o to żeby oczernić czy wyśmiać Marię. Nigdy w życiu. Była matką Jezusa, była wierząca, kocham ją jak każdego innego człowieka. Jedyne o co mi chodziło to pokazanie bezcelowości modlenia się do niej czy innych "świętych" by ona z kolei poprosiła Jezusa, by ten z kolei poprosił Boga Ojca. No zupełnie jak w Starym Testamencie. Jakby Jezus nie umarł na krzyżu.

A jak było w Starym Testamencie?

księga Wyjścia 26,33 "Zasłonę zawiesisz na hakach i wniesiesz za zasłonę Skrzynię Świadectwa, a ta zasłona będzie wam oddzielać miejsce święte od najświętszego."

Ta zasłona oddzielała Bożą obecność od reszty świątyni, gdzie byli kapłani, a na zewnątrz świątyni byli dopiero ludzie. Kapłani mieli szereg nakazów na to by się oczyszczać przed Bogiem. Po to by nie umarli gdyby weszli za zasłonę nieczyści. Czemu mieliby umrzeć? Bo Bóg jest tak święty. Tak święty że cokolwiek, co jest choć ociupinkę brudne - ginie.

Zwykli ludzie nie mieli dostępu do Boga. Przychodzili do kapłanów w świątyni, a oni przychodzili do arcykapłana a ten dopiero po oczyszczeniu wchodził za zasłonę do Boga. Czy coś Wam to przypomina?

Czy zwykli ludzie, tacy jak ja i Ty, nie mają dzisiaj dostępu do Boga? Że muszą najpierw przyjść do Marii czy innych "świętych", a ci z kolei dopiero przychodzą do Jezusa, a ten z kolei wstawia się u Boga Ojca? A często jest tak że uważamy nawet obrazy za święte i się do nich modlimy czy je czcimy. Nie mówiąc o Marii czy innych.

Przecież już dawno temu Bóg powiedział

księga Wyjścia 20,3-5 "Nie będziesz miał innych bogów obok mnie. Nie czyń sobie podobizny rzeźbionej czegokolwiek, co jest na niebie w górze, i na ziemi w dole, i tego, co jest w wodzie pod ziemią. Nie będziesz się im kłaniał i nie będziesz im służył, gdyż Ja Pan, Bóg twój, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze winę ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia tych, którzy mnie nienawidzą."

Czemu my to ignorujemy? Przecież po to przyszedł Jezus właśnie żebyśmy mieli bezpośredni dostęp do Ojca. Bez tego całego cyrku. I zapłacił za to cenę. Swoje własne życie.

ew. Mateusza 27,50-51 "Ale Jezus znowu zawołał donośnym głosem i oddał ducha. I oto zasłona świątyni rozdarła się na dwoje, od góry do dołu, i ziemia się zatrzęsła, i skały popękały"

A skoro tak, a my nadal modlimy się przez pośredników to tak jakby Jego śmierć szła na marne. Bo pośrednicy nas nie zbawią.

A myślenie że Maria może jak nikt skłonić do czegoś Jezusa, że tylko dzięki niej coś możemy u Boga otrzymać - bo co? Jezus bez jej próśb sobie nie poradzi? - jest normalnie w świecie bluźnierstwem.

I to na to chciałem zwrócić uwagę.

11 lip 2008

Babcia i dziadek





To też dzieło Natana :) Tym tazem babcia i dziadek... tylko nie wiem które jest które :P

Burzy ciąg dalszy...

Teraz inna sytuacja.

"...przyszedł do nich idąc po morzu..." Mateusza 14,25

Szedł po morzu? Mimo sztormu? I nic sobie z tej burzy nie robił? A bo to Jezus. ON tak może, ale ja nie jestem NIM.

"...I Piotr, wyszedłszy z łodzi, szedł po wodzie i przyszedł do Jezusa..." Mateusza 14,29

O, Piotruś. Szedł po morzu? Mimo sztormu? I nic sobie z tej burzy nie robił? I to już nie był Jezus. To był Piotr. Piotr, który bez przerwy popełniał jakieś fo pa... to nawet czasem ja się wiem jak zachować a on robi fo pa... I ten właśnie Piotruś szedł po morzu! Dlaczego? Popatrzmy co było wcześniej...

"Uczniowie zaś, widząc go idącego po morzu, zatrwożyli się i mówili, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli. Ale Jezus zaraz do nich powiedział: Ufajcie, Ja jestem, nie bójcie się! A Piotr, odpowiadając mu, rzekł: Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie. A On rzekł: Przyjdź." Mateusza 14,26-29

Co zrobił Piotr? Dlaczego mógł iść po wodzie? Przecież to mogła być zjawa a nie Jezus. Co z tego że powiedział "Przyjdź". Każdy mógł tak powiedzieć. Ale dlaczego Piotr mógł iść po wodzie?

BO ZAUFAŁ JEZUSOWI

W jaki sposób my możemy iść po wodzie w burzy w naszym życiu? UFAJĄC JEZUSOWI! W jaki sposób? A chociażby taki, że uwierzymy Jego obietnicom. Na przykład: "Powierz Panu drogę swoją, Zaufaj mu, a On wszystko dobrze uczyni." Psalm 37,5

Kiedy patrzymy na okoliczności i skupiamy się na nich, to wtedy zaczynamy ufać okolicznościom, a nie Jezusowi. A okoliczności najczęściej przemawiają za zatonięciem, a nie za przetrwaniem burzy. Kiedy Piotr szedł po morzu do Jezusa - ufał mu, ale jak tylko zaczął skupiać się na okolicznościach i widzieć ogrom fal czy siłę wiatru...

"A widząc wichurę, zląkł się i, gdy zaczął tonąć, zawołał: Panie, ratuj mnie." Mateusza 14,30

...zaczął tonąć. Czy wiatr nagle przybrał na sile? Czy fale były większe? Niż wtedy gdy wyszedł z łodzi? Wcale nie. Sztorm trwał już długo i sytuacja była ciężka od dawna... "Popatrz na te fale.. I wiatr.. nie dasz rady. Tak, to jest Jezus, on sobie poradzi, ale Ty? No sam zobacz. Jakie duże są fale.. sam zobacz jak beznadziejnie jest. Jak bardzo się kłócicie... nie dasz rady... to koniec... On ci już tego nie wybaczy... daj spokój, nie bądź dzieckiem... nie oszukuj się... pomyśl logicznie... czy Ty byś mu wybaczyła? Zastanów się... Popatrz jaki jest zły..." Diabeł doskonale potrafi nam w myślach pokazać okoliczności, nawet je podkręcić, by wyglądały nawet straszniej niż są w rzeczywistości.

Co wtedy? Wtedy bierzemy biblię i mówimy temu diabelstwu "Idź precz ode mnie, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boskie, tylko o tym, co ludzkie" Marka 8,33 i że w biblii jest napisane "Kto ukrywa występki, nie ma powodzenia, lecz kto je wyznaje i porzuca, dostępuje miłosierdzia." Przypowieści 28,13 I TAK SIĘ STANIE :) albo "Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj." Rzymian 12:21

Mateusza 7,24 "Każdy więc, kto słucha tych słów moich i wykonuje je, będzie przyrównany do męża mądrego, który zbudował dom swój na opoce."

W Burzy nie o to chodzi żeby jej nie było, bo jak wiemy - zawsze będzie. Chodzi o to żeby się dobrze ustawić do wiatru, a Jezusa posadzić przy sterach.

A co by nie być takim gołosłownym to następnym razem opowiem coś z mojego życia i o tym jak Bóg jest wielki kiedy przechodzimy Burzę :)

10 lip 2008

Tata ucieka przed deszczem


To radosna twórczość Natana... gdy miał nieco ponad 3 latka :)

I nie przypadkowo taki motyw wstawiłem... bo chciałem opowiedzieć o burzy.

Burza... każdy je widział... i każdy jeszcze zobaczy... bo wiemy że kiedyś na pewno jakaś przyjdzie...
(mówię o nas, którzy pozostają jeszcze na tej ziemi) czy to dziwne że jest nieunikniona?

W życiu też są burze... jedni wiedzą to lepiej, innym czasem trzeba przypomnieć... ale moim zdaniem nie ilość burz w życiu określa to jacy jesteśmy... bo komuś może wystarczyć jedna... po której zbiera się pół roku zanim usiądzie...

Ale czy z Bogiem nie ma burz?

"...I zerwała się gwałtowna burza, a fale wdzierały się do łodzi, tak iż łódź już się wypełniała..." Marka 4,37

Oj czasem taką mamy tą burzę w życiu że nam te fale się wdzierają chcąc je zatopić... Ciężko nam wtedy ogarnąć to co się dzieje, czujemy się sami... bez pomocy... tymbardziej że

"...On był w tylnej części łodzi i spał na wezgłowiu... ...Nic cię nie obchodzi że giniemy?" Marka 4,38

No ładnie, my tu giniemy bo nas fale zalewają w tej burzy a ON SOBIE ŚPI!
Ale sami zobaczcie że to pytanie "Nic cię nie obchodzi że giniemy?" nie było stwierdzeniem faktu, że Jezusa faktycznie nie obchodziło że giniemy. To my sami wyciągamy taki wniosek bo ON SOBIE ŚPI.

Czy jeśli idziemy w Zoo to obwiniamy pracownika Zoo że lew ryczy? Że zrobi nam krzywdę? No nie. A dlaczego? Bo wiemy że kraty nas chronią! I że tej krzywdy nam nie zrobi. A dlaczego ON SOBIE ŚPI? Bo chroni go Bóg. I wie że żadna burza krzywdy mu nie zrobi.

Nie starczy do pierwszego? Połowa miesiąca a tu pustki na koncie? Czy mamy wołać "Boże, dlaczego mi nie pomagasz? Przecież widzisz że nie mam już pieniędzy"? Czy mamy się zamartwiać?

"A któż z was, troszcząc się, może dodać do swego wzrostu jeden łokieć? A co do odzienia, czemu się troszczycie? Przypatrzcie się liliom polnym, jak rosną; (...) Jeśli więc Bóg tak przyodziewa trawę polną, która dziś jest, a jutro będzie w piec wrzucona, czyż nie o wiele więcej was, o małowierni? Nie troszczcie się więc i nie mówcie: Co będziemy jeść? albo: Co będziemy pić? albo: Czym się będziemy przyodziewać? Bo tego wszystkiego poganie szukają; albowiem Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Ale szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc o dzień jutrzejszy, gdyż dzień jutrzejszy będzie miał własne troski. Dosyć ma dzień swego utrapienia." Mateusza 6,27-34


Jest źle? Fale zalewają pokład? Jeśli zrobiłeś wszystko co powinieneś (nie trwasz w świadomym grzechu; a zwłaszcza nie migasz się od pracy ;) to pomódl się o pomoc do Boga, uwierz że skoro obiecał w biblii że Cię nie zostawi, to faktycznie Cię nie zostawi i ...możesz iść spać. W sensie spokojnego czekania na Jego pomoc. Bez nerwów, bez zamartwiania się... nie martw się o jutro. W zaufaniu do Boga. To się nazywa odpoczywanie duchem. Tak to nazwałem :P

Miałem sytuacje kiedy tak właśnie było... że w połowie miesiąca nie było już nic. I nic nie zapowiadało że miało być coś. A Bóg przyszedł. We właściwym czasie.

W innym przypadku moja Asia dostała pracę od września... ja też miałem swoją więc dziwiliśmy się po co nam dwie... ale później się okazało po co. Moja nagle skończyła się w sierpniu... Bóg wiedział i zabezpieczył... Natanek był wtedy malutki...

Ciąg dalszy o burzy następnym razem...

8 lip 2008

Zawiść ją dopadła...


Czy nie tak czasem wyglądamy? Kiedy przydusi nas życie? Kiedy ciężko jest złapać oddech a oczy wychodzą nam na wierzch w agonii kiedy bijemy rękami w pustkę i nie bardzo potrafimy wydostać się z takiej sytuacji?

Każdy widział jak rośnie fasolka na bandażu... jak zwącha wodę... jak wypuszcza szybko korzeń...

Uraza jest jak ziarenko fasoli. A nieprzebaczenie jak woda... Jeśli nasze serce podlewamy nieprzebaczeniem, uraza nie może być zapomniana, szybko wypuszcza korzeń goryczy... a potem zawiść która rośnie z urazy trzyma nas za gardło i nie pozwala przełknąć spokojnie śliny...
Zawiść przesiąknięta nieprzebaczeniem, której podstawą jest uraza...

Bogu nie zależy na tym żebyśmy byli zdrowi fizycznie. Nie o to przede wszystkim chodzi. Bogu najbardziej zależy na tym żebyśmy przebaczali. Żeby nasze serce nie było zalane zatrutą wodą nieprzebaczenia - pokarmem dla uraz... Dla uraz nasze serce powinno być pustynią. To dlatego uzdrowienie fizycznie często nie przychodzi od razu... Bog chce abyśmy najpierw wybaczyli...

Jana 14,23 "Odpowiedział Jezus i rzekł mu: Jeśli kto mnie miłuje, słowa mojego przestrzegać będzie, i Ojciec mój umiłuje go, i do niego przyjdziemy, i u niego zamieszkamy."

Jana 15,12 "Takie jest przykazanie moje, abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem."

1 list Jana 4,20 "Jeśli kto mówi: Miłuję Boga, a nienawidzi brata swego, kłamcą jest; albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi."

1 list Jana 3,15 "Każdy, kto nienawidzi brata swego, jest zabójcą, a wiecie, że żaden zabójca nie ma w sobie żywota wiecznego."


żeby miłować trzeba najpierw przebaczyć...


Znacie "Ojcze Nasz"? A czy jesteście świadomi o co się modlicie?

...i przebacz nam nasze winy jak i my odpuszczamy naszym winowajcom... Mateusza 6,12

Bóg nam przebaczy DOPIERO WTEDY gdy my przebaczymy innym.

Czy dotarło do Ciebie co to oznacza? To czy Bóg przebaczy ci na sądzie twoje winy zależy wyłącznie od Ciebie. Od Twojej decyzji by przebaczyć tym, którzy zawinili wobec Ciebie.

Kiedy Jezus mówi modlitwę Ojcze nasz... na końcu komentuje tylko jedną sprawę z całej modlitwy. Przebaczanie. Hmm ciekawe dlaczego...?



Kochani, Bóg naprawdę chce żebyśmy zostawili ten śmietnik z ktorego jemy kiedy grzeszymy, kiedy trwamy w uporze, kiedy nie chcemy wybaczyć i zasiedli z Bogiem do obfitego stołu błogosławieństw i obfitego szczęśliwego życia...

A kiedy nie przebaczamy to dzieje się tak jak z tą żyrafą... i jest coraz gorzej... aż pewnego dnia... pierwsza próba samobójcza... druga... do ilu trzeba liczyć żeby w końcu się powiodła? Diabeł nie będzie stał bezczynnie tylko pomoże przewrócić nam stołek.

Wybaczcie jeśli straszę ale myślę że niektórzy wiedzą o czym mówię. Jeśli uważasz że wyolbrzymiam to ciesz się bo znaczy to że jeszcze do tego nie miejsca nie dotarłeś czy nie dotarłaś. A im wcześniej przebaczymy tym korzeń goryczy jest mniejszy. I póki stołek nie upadnie po raz ostatni Bóg daje nam szansę byśmy przebaczyli.


I jeszcze jedno. Wielu z nas myśli że to tak boli że nie jest się w stanie przebaczyć. Kochani. To kolejne oszustwo. Ból świadczy o tym że twoje serce jeszcze żyje, że nie jest martwe. Przebaczenie to decyzja którą masz podjąć. To jak załadowanie lekarstwa do rany. Nieleczona boli. Z lekarstwem się goi i boli coraz mniej.


To znaczy za darmo! Nie jesteśmy w stanie tego zadośćuczynić. Tak naprawdę to Bóg powinien zażądać naszej krwi, bo w liście do Hebrajczyków 9,22 jest napisane "bez przelania krwi nie ma odpuszczenia", a jedyne czego wymaga to pokuta. Czemu? Bo "Chrystus (...) wszedł raz na zawsze do świątyni nie z krwią kozłów i cielców, ale z własną krwią swoją, dokonawszy wiecznego odkupienia." jak mówi Hebrajczyków 9,11-12, I CHWAŁA MU ZA TO NA WIEKI :)