31 lip 2008

Przejaśnia się?

Wracając do sytuacji z Busią...

Natan następnego dnia trafił do szpitala na te badania...
Busia się ucieszyła :) Już nie było co rano tęskne "tatan", teraz było radosne "tatan" a wręcz "natan" bo się nauczyła już chyba mówić to jak trzeba :)

Trzy dni Natan z Busią w szpitalu...
Wczoraj wyszedł. Chciał bardzo do Michasia pojechać...
Busia bardzo rozpaczała... Krajało nam się serducho jak widzieliśmy jej płacz...
Asi bardziej... Ona ma miętsze serducho ode mnie... Kochana jest...

[to 'miętsze' to taki żart słowny, co by było jasne dla wszystkich :P ]
Bunia zaprowadziła później nawet Asię na schody gdzie się rozstaliśmy i zaczęła wołać tęstnie NATAN!!!


Chyba błąd zrobiliśmy że zabraliśmy Natana... On łatwiej zniósłby pozostanie w szpitalu niż Busia jego wyjście... Tym bardziej że to właśnie zwłaszcza Asi się to jej mięciutkie serduszko krajało... :(

Nic to, poprawy u Busi nie było... nadal wysypana... stan podgorączkowy...

A dzisiaj jeszcze Asia obudziła się... z taką samą wysypką na rękach jak Busia... I Busia dostała gorączki... 38-39 stopni...
Hmm dobić to mało w tej sytuacji, nie? Nie dość że nie wiadomo co jest Busi to jeszcze Asia załapała to samo... I ta gorączka...

Z usg brzuszka nici... bo miała mieć...

Pani doktor stwierdziła że nie ma co, przenosi nas na oddział zakaźny w innym szpitalu...
8 dni tutaj... i ile jeszcze w nowym szpitalu? :/

Czy Bóg przestał się nami już przejmować? Machnął na nas ręką? Mamy radzić sobie już sami? Znudziło mu się? A może chce nas ukarać? Dobić?

NIE! Tłumoki moje kochane :)) nigdy ale to nigdy tak Wam myśleć nie wolno! :)Psalm 37,5 "Powierz Panu drogę swoją, Zaufaj mu, a On wszystko dobrze uczyni."

Jeśli się dzieje źle to albo wiemy doskonale dlaczego (nagrzeszyliśmy i obrywamy z własnej winy) albo tego po prostu nie rozumiemy i musimy trwać w zaufaniu i oczekiwaniu aż się wyjaśni dlaczego.

A co w naszej sytuacji?

To błogosławieństwo że Natan wyszedł. Bo jakby został, Busia by go zaraziła i mielibyśmy dwójkę chorą
To błogosławieństwo że Asia dostała wysypkę bo dzięki temu trafiliśmy do lekarzy którzy wiedzieli co jest z Busią nie tak.

I podadzą jej właściwy antybiotyk który działa na tą chorobę
I Asia nie ma wysypki tylko jakieś ugryzienia od zwierzątek ...musi z materaca na którym spała.
I wyjdą w poniedziałek bo prawdopodobnie minie to Busi wszystko do tego czasu


Nadal pozostaje pytanie czemu nie trafiliśmy na ten oddział od razu? Odpowiedź? Nie wiem. Pozostaje nam w tej kwestii jeszcze poczekać na wyjaśnienie i ufać dalej. Ale tak czy inaczej

Izajasza 55,9 "lecz jak niebiosa są wyższe niż ziemia, tak moje drogi są wyższe niż drogi wasze i myśli moje niż myśli wasze."

Hioba 1:21 "...niech będzie imię Pańskie błogosławione."



a jak mówi jedna piosenka...    ...bo ufać to milczeć, i czekać cierpliwie aż się spełni..."

AMEN


ps. I tak się właśnie teraz cieszę jak ten Natan na zdjęciu :)
ps2. wybaczcie mi proszę tych tłumoków... ale to w afekcie :)

26 lip 2008

Burzy ciąg dalszy...


Busia z Asią w szpitalu... to już wiecie.
Ale oczywiście na tym nie koniec.
Natan jest teraz u mojej siostry, do Michasia pojechał :)
I co?


Diabły zawsze atakują stadami ;)
Heh, nie, diabeł jest jeden. Tyle że ma te swoje demony do pomocy...
W każdym razie poszli sobie Natan i ferajna na spacer...
I co?


Gałąź spadła na Natana tak że mu na głowie rozcieła skórę i trochę krwi się wylało...
Na tyle troche że była obawa czy by z nim nie jechać do szpitala na szycie...
Ale dzielniaszek nie płakał :) Cudny z niego facet :)


I co powiecie? Burza się nie skończyła. Siła wiatru wzrosła a pioruny biją bliżej...
Jak się dowiedziałem co się stało to zacząłem się modlić do mojego Pana.


I żeby uspokoił Asię
I żeby nie trzeba było jechać do szpitala
I żeby rana nie była zbyt duża
I żeby ten diabeł zabrał ręce od mojej rodziny


Jak przemyto ranę okazało się że nie trzeba zszywać... Asi było ciężko... nie byłem przy niej wtedy bo zostałem akurat z Busią w szpitalu a ona wyszła... Ale rozmawialiśmy przez telefon i myślę że to nam pomogło :) Dzielna kobieta z tej mojej Asi, naprawdę...

Przypowieści Salomona 31:10-13 "Dzielna kobieta - trudno o taką - jej wartość przewyższa perły, serce małżonka ufa jej, nie brak mu niczego, gdyż wyświadcza mu dobro, a nie zło, po wszystkie dni swojego życia; dba o wełnę i len i pracuje żwawo swoimi rękami."

Any way..
Sytuacja szybko została opanowana a diabeł nic nie wskórał.


Heh miałem opowiadać o Burzy, prawda? Nie pierwsza to burza, lecz chwilowo najświeższa.
Zastanawiałem się rozmawiając z Bogiem dlaczego mamy to teraz co mamy... I wiecie co? Doszliśmy do wniosku że to przez moje rozmowy na czacie... i przez tego bloga...


Bo wiecie, niby nic tam szczególnego nie widzę w tych rozmowach... Ale nie widzę też jakie spustoszenie to sieje w planach diabła. A widać sieje skoro chciał mi namotać bym się przestraszył. Wiecie, czasem przychodzi mi ktoś na czacie żeby mnie powyzywać. Cieszy mnie to szczerze mówiąc. Czemu? Bo wiem że diabeł się denerwuje jeśli tak robi. A skoro się denerwuje znaczy że robię coś, co mu miesza w planach.

Mateusza 16:18 "i na tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne nie przemogą go."


Za mało w takim razie modlę się o ochronę od Pana nade mną i moją rodziną.

17 lip 2008

Żona wraca - czas posprzątać


Tak wygląda część bałaganu który narobiłem... i byłem sam, nikt mi nie pomagał :)

Heh i to jest zdjęcie sprzed tygodnia. Teraz jest gorzej. Hmm, zastanawiam się czemu pozwoliłem żeby taki bałagan powstał? "A, posprzątam później", "E no to tylko na chwilę tu położę, zaraz posprzątam", "Nie no nie wyniosę jednego talerza do kuchni, poczekam aż się nazbiera więcej to wezmę wszystkie", "A tam, nie umyję teraz tego bo muszę przecież pracować", "No to teraz nie wyniosę tego stosu talerzy bo przecież nie zmieszczą się w kuchni! Trzeba tam najpierw posprzątać", "E, spoko, mi to nie przeszkadza, może tu poleżeć, najwyżej będę to omijał" i tak bez końca.

Jak to się nazywa? WYMÓWKI, WYMÓWKI i jeszcze raz WYMÓWKI

No tak, ale teraz niebawem żona już wróci, trzeba posprzątać... "A jednak trzeba", "A co? myślałeś że ci się upiecze to sprzątanie?", "Mówiłem przecież że posprzątam, nie?", "Ehhh, jak ciężko się ruszyć..."

Czemu takie sprawy odkładam na ostatnią chwilę? Kiedyś usłyszałem że "Bałagan zajmie całe przeznaczone mu do tego miejsce" hmm hihihi to nieprawda. Przedpokuj mam czysty. To nic że wszystko inne ugina się od brudu... Kiedy nie sprzątamy od razu - bałagan rośnie. Kubek to przecież takie nic. Ale 4 kubki, 7 talerzy i kilka widelców to już coś. Nawet jeśli każde z nich pojedyncze wydaje się takim nic.

Kochani, czy my nie robimy tak często z Bogiem?

"Panie Boże później to z Tobą załatwię", "Nie, Panie, nie będę się teraz z nią godził, a niech pocierpi, zobaczy jak ja się czuję", "Boże, ale przecież to nikomu nie przeszkadza...", "Panie, pójdę do spowiedzi jak już się tego więcej nazbiera, przecież z takim grzechem to co ja będę szedł?", "AJ, nie chce mi się z nim gadać i wyjaśniać teraz sprawy, przecież jestem zajęta" , "Przyznać się? Nigdy w życiu!"

"No tak, ale jutro niedziela, jak ja pójdę do kościoła z tym wszystkim? Ehhh ale jak ciężko jest to teraz pozałatwiać. Może wmiotę pod dywan.. nikt nie zauważy. Uśmiechnę się ładnie... i jakoś przeżyję to naborzeństwo, a potem mam przecież cały tydzień. To na pewno zdążę jeszcze wszystko wyjaśnię".

A co z grzechem? Grzech też możemy bagatelizować. I TO ROBIMY. Gdyby tak nie było nie spoczęlibyśmy zanim go nie wyznamy, nie spoczęlibyśmy zanim nie zostałby nam przebaczony... Ale przecież... "No tylko się tak odezwałem, ojeju i co się takiego stało, czemu ona się tak na mnie wkurza", "Jestem złośliwy? JAKI złoścliwy? Przecież mam prawo tak się czuć", "O co tej matce chodzi, zaraz robi mi awanture! Ona ZAWSZE mnie tak traktuje! To niesprawiedliwe"

I mam nowe prawo: "Grzech zatruje wszystkie Twoje dziedziny życia jeśli się z nim nie rozprawisz" Nie no w pracy przecież jest wszystko w porządku! Grzech mi nie zatruwa pracy. Tak? A czemu tak żartujesz z tą panią? Czemu częściej myślisz i oglądasz się za koleżankami w pracy?

Jakuba 1,13-15 "Niechaj nikt, gdy wystawiony jest na pokusę, nie mówi: Przez Boga jestem kuszony; Bóg bowiem nie jest podatny na pokusy ani sam nikogo nie kusi. Lecz każdy bywa kuszony przez własne pożądliwości, które go pociągają i nęcą; potem, gdy pożądliwość pocznie, rodzi grzech, a gdy grzech dojrzeje rodzi śmierć"

1 Koryntian 15,56 "A żądłem śmierci jest grzech, a mocą grzechu jest zakon;"

Tak jak bałagan przynosi brud i smród do naszego domu, tak samo grzech przynosi smród i śmierć do naszego życia. Z czasem przestaje nam przeszkadzać, tylko troche się dziwimy czemu częściej kłócimy się z mężem czy żoną, czemu od jakiegoś czasu wstajemy bez humoru? Czemu tak trudno nam jest cokolwiek pożytecznego zrobić i trwa taka apatia, czemu jestem ostatnio taki przewrażliwiony że wszystko mnie wkurza.

Gdy gromadzimy ten grzech w naszym życiu, to w duchowym świecie cuchniemy na odległość. I ten smród przedostaje się też do naszej codzienności. I chodź ludzie rzadko kiedy mają wyczulonego swojego Ducha, to nawet wtedy ten smród jest przez nich wyczuwalny...

Mateusza 25,13 "Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny, o której Syn Człowieczy przyjdzie."

15 lip 2008

Sekret Marii




















Kochani, miałem opowiedzieć o tym jak Bóg działa w moim życiu podczas Burzy... Niestety to musi chwilkę poczekać...

ew. Jana 2,3-5 "A gdy zabrakło wina, rzekła matka Jezusa do niego: Wina nie mają. I rzekł do niej Jezus: Czego chcesz ode mnie, niewiasto? Jeszcze nie nadeszła godzina moja. Rzekła matka jego do sług: Co wam powie, czyńcie!"

Ogólnie istnieje przekonanie że możemy modlić się do Marii. Bo ona odkryła SEKRET. SEKRET tego jak wpływać na Jezusa by robił to o co go poprosi. No bo przecież swojej mamie nie odmówi...

ew. Marka 10,46-52 "I przyszli do Jerycha (...) [a] Bartymeusz, ślepy żebrak, siedział przy drodze. Usłyszawszy, że to Jezus z Nazaretu, począł wołać i mówić: Jezusie, Synu Dawida! Zmiłuj się nade mną! (...) A Jezus, odezwawszy się, rzekł mu: Co chcesz, abym ci uczynił? A ślepy odrzekł mu: Mistrzu, abym przejrzał. Tedy mu rzekł Jezus: Idź, wiara twoja uzdrowiła cię. I wnet odzyskał wzrok, i szedł za nim drogą."

Ale czy ten żebrak, Bartymeusz, też poznał ten SEKRET? Bo i Jego Jezus wysłuchał...

ew. Marka 1,40-42 "I przyszedł do niego trędowaty z prośbą, upadł na kolana i rzekł do niego: Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić. A Jezus, zdjęty litością, wyciągnął rękę swoją, dotknął się go i rzekł mu: Chcę, bądź oczyszczony! I natychmiast zszedł z niego trąd, i został oczyszczony."

Widać że ten trędowaty też poznał ten SEKRET. A może z Marią to było o tyle inaczej że On nie chciał jej wysłuchać a mimo to posłuchał. Zresztą niewiele mu zostawiła do dyskusji... od razu zarządziła że słudzy mają zrobić co karze.

ew. Mateusza 15,22-28 "I oto niewiasta kananejska, wyszedłszy z tamtych stron, wołała, mówiąc: Zmiłuj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Córka moja jest okrutnie dręczona przez demona. (...) A On, odpowiadając, rzekł: Jestem posłany tylko do owiec zaginionych z domu Izraela. (...) Wtedy Jezus, odpowiadając, rzekł do niej: Niewiasto, wielka jest wiara twoja; niechaj ci się stanie, jak chcesz. I uleczona została jej córka od tej godziny."

Ale popatrzcie tutaj, tej kobiety też nie chciał wysłuchać... a wysłuchał w końcu. 

ew. Mateusza 14,35 "I poznali go mężowie onej miejscowości, roznieśli wieść po całej owej okolicznej krainie, i przyniesiono do niego wszystkich, którzy się źle mieli, i prosili go, aby się mogli dotknąć szaty jego; a którzy się go dotknęli, zostali uzdrowieni."

ew. Mateusza 12,14-15  "A faryzeusze wyszedłszy, naradzali się co do niego, jakby go zgładzić. A gdy się o tym Jezus dowiedział, odszedł stamtąd i szło za nim wielu, i uzdrowił ich wszystkich."

Tu z kolei całe zbiorowisko tych których uzdrowił. Zastanówmy się jaki wniosek się nasuwa. Co mają wspólnego wszystkie te sytuacje. To nie chodzi o konkretną osobę. Może chodzi o to żeby Go po prostu poprosić? Ale... hmm tylko tyle?

ew. Mateusza 9,20-22 "A oto niewiasta, która od dwunastu lat cierpiała na krwotok, podeszła z tyłu i dotknęła się kraju szaty jego. Mówiła bowiem do siebie: Bylebym się tylko dotknęła szaty jego, będę uzdrowiona. A Jezus, obróciwszy się i ujrzawszy ją, rzekł: Ufaj, córko, wiara twoja uzdrowiła cię. I od tej chwili niewiasta była uzdrowiona."

ew. Marka 5,35-36.41-42 "...nadeszli domownicy przełożonego synagogi i donieśli: Córka twoja umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela? Ale Jezus, usłyszawszy, co mówili, rzekł do przełożonego synagogi: Nie bój się, tylko wierz! (...) I ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł jej: Talita kumi! Co znaczy: Dziewczynko, mówię ci, wstań. I zaraz dziewczynka wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I wpadli w wielkie osłupienie i zachwyt."

Nie chodzi o zwykłe proszenie...

ew. Mateusza 21,22 "I wszystko, o cokolwiek byście prosili w modlitwie z wiarą, otrzymacie."

ew. Marka 11,24 "Dlatego powiadam wam: Wszystko, o cokolwiek byście się modlili i prosili, tylko wierzcie, że otrzymacie, a spełni się wam."

Co jest tym SEKRETEM? WIARA! Sekretem jest proszenie z wiarą!
A teraz kolejne trudne pytanie. Czy potrzebujemy prosić Marię żeby wstawiała się do Jezusa za nami? Przecież te dwa ostatnie wersety (ba, wszystkie powyższe oprócz pierwszego) nic o Marii nie mówią że jest potrzebna by została wysłuchana modlitwa... a nawet

1 list do Tymoteusza 2,5 "Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek Chrystus Jezus"

list do Hebrajczyków 9,24 "Albowiem Chrystus nie wszedł do świątyni zbudowanej rękami, która jest odbiciem prawdziwej, ale do samego nieba, aby się wstawiać teraz za nami przed obliczem Boga;"

O czym te fragmenty mówią? Czyż nie o tym że to Jezus się za nami wstawia u Boga? A nie Maria? Można w tym miejscu powiedzieć: Nie no może się i wstawia, ale na pewno Maria wstawia się do Jezusa za nami... No tak, może, ale przecież jest napisane że Jezus jest pośrednikiem między ludźmi (nami) a Bogiem. Nie jest tak że między nami a Jezusem jest jeszcze Maria... Nie no nie ma napisane ale na pewno jest ta Maria tam... Czemu? Bo Jezus sam by sobie nie poradził ze wstawianiem się? I Maria Mu w tym pomaga? Bo to przecież Jego matka? Nie kochani.

ew. Marka 3,32-35 "A wokół niego siedział lud. I powiedzieli mu: Oto matka twoja i bracia twoi, i siostry twoje są przed domem i poszukują cię. I odpowiadając, rzekł im: Któż jest matką moją i braćmi? I powiódł oczyma po tych, którzy wokół niego siedzieli, i rzekł: Oto matka moja i bracia moi. Ktokolwiek czyni wolę Bożą, ten jest moim bratem i siostrą, i matką."

Dla Boga rodziną są ci którzy pełnią Jego wolę. Tych nazywa dzieckiem swoim, bratem, matką siostrą...

A teraz czas na wnioski...

Kochani, nie chodziło mi o to żeby oczernić czy wyśmiać Marię. Nigdy w życiu. Była matką Jezusa, była wierząca, kocham ją jak każdego innego człowieka. Jedyne o co mi chodziło to pokazanie bezcelowości modlenia się do niej czy innych "świętych" by ona z kolei poprosiła Jezusa, by ten z kolei poprosił Boga Ojca. No zupełnie jak w Starym Testamencie. Jakby Jezus nie umarł na krzyżu.

A jak było w Starym Testamencie?

księga Wyjścia 26,33 "Zasłonę zawiesisz na hakach i wniesiesz za zasłonę Skrzynię Świadectwa, a ta zasłona będzie wam oddzielać miejsce święte od najświętszego."

Ta zasłona oddzielała Bożą obecność od reszty świątyni, gdzie byli kapłani, a na zewnątrz świątyni byli dopiero ludzie. Kapłani mieli szereg nakazów na to by się oczyszczać przed Bogiem. Po to by nie umarli gdyby weszli za zasłonę nieczyści. Czemu mieliby umrzeć? Bo Bóg jest tak święty. Tak święty że cokolwiek, co jest choć ociupinkę brudne - ginie.

Zwykli ludzie nie mieli dostępu do Boga. Przychodzili do kapłanów w świątyni, a oni przychodzili do arcykapłana a ten dopiero po oczyszczeniu wchodził za zasłonę do Boga. Czy coś Wam to przypomina?

Czy zwykli ludzie, tacy jak ja i Ty, nie mają dzisiaj dostępu do Boga? Że muszą najpierw przyjść do Marii czy innych "świętych", a ci z kolei dopiero przychodzą do Jezusa, a ten z kolei wstawia się u Boga Ojca? A często jest tak że uważamy nawet obrazy za święte i się do nich modlimy czy je czcimy. Nie mówiąc o Marii czy innych.

Przecież już dawno temu Bóg powiedział

księga Wyjścia 20,3-5 "Nie będziesz miał innych bogów obok mnie. Nie czyń sobie podobizny rzeźbionej czegokolwiek, co jest na niebie w górze, i na ziemi w dole, i tego, co jest w wodzie pod ziemią. Nie będziesz się im kłaniał i nie będziesz im służył, gdyż Ja Pan, Bóg twój, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze winę ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia tych, którzy mnie nienawidzą."

Czemu my to ignorujemy? Przecież po to przyszedł Jezus właśnie żebyśmy mieli bezpośredni dostęp do Ojca. Bez tego całego cyrku. I zapłacił za to cenę. Swoje własne życie.

ew. Mateusza 27,50-51 "Ale Jezus znowu zawołał donośnym głosem i oddał ducha. I oto zasłona świątyni rozdarła się na dwoje, od góry do dołu, i ziemia się zatrzęsła, i skały popękały"

A skoro tak, a my nadal modlimy się przez pośredników to tak jakby Jego śmierć szła na marne. Bo pośrednicy nas nie zbawią.

A myślenie że Maria może jak nikt skłonić do czegoś Jezusa, że tylko dzięki niej coś możemy u Boga otrzymać - bo co? Jezus bez jej próśb sobie nie poradzi? - jest normalnie w świecie bluźnierstwem.

I to na to chciałem zwrócić uwagę.

11 lip 2008

Babcia i dziadek





To też dzieło Natana :) Tym tazem babcia i dziadek... tylko nie wiem które jest które :P

Burzy ciąg dalszy...

Teraz inna sytuacja.

"...przyszedł do nich idąc po morzu..." Mateusza 14,25

Szedł po morzu? Mimo sztormu? I nic sobie z tej burzy nie robił? A bo to Jezus. ON tak może, ale ja nie jestem NIM.

"...I Piotr, wyszedłszy z łodzi, szedł po wodzie i przyszedł do Jezusa..." Mateusza 14,29

O, Piotruś. Szedł po morzu? Mimo sztormu? I nic sobie z tej burzy nie robił? I to już nie był Jezus. To był Piotr. Piotr, który bez przerwy popełniał jakieś fo pa... to nawet czasem ja się wiem jak zachować a on robi fo pa... I ten właśnie Piotruś szedł po morzu! Dlaczego? Popatrzmy co było wcześniej...

"Uczniowie zaś, widząc go idącego po morzu, zatrwożyli się i mówili, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli. Ale Jezus zaraz do nich powiedział: Ufajcie, Ja jestem, nie bójcie się! A Piotr, odpowiadając mu, rzekł: Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie. A On rzekł: Przyjdź." Mateusza 14,26-29

Co zrobił Piotr? Dlaczego mógł iść po wodzie? Przecież to mogła być zjawa a nie Jezus. Co z tego że powiedział "Przyjdź". Każdy mógł tak powiedzieć. Ale dlaczego Piotr mógł iść po wodzie?

BO ZAUFAŁ JEZUSOWI

W jaki sposób my możemy iść po wodzie w burzy w naszym życiu? UFAJĄC JEZUSOWI! W jaki sposób? A chociażby taki, że uwierzymy Jego obietnicom. Na przykład: "Powierz Panu drogę swoją, Zaufaj mu, a On wszystko dobrze uczyni." Psalm 37,5

Kiedy patrzymy na okoliczności i skupiamy się na nich, to wtedy zaczynamy ufać okolicznościom, a nie Jezusowi. A okoliczności najczęściej przemawiają za zatonięciem, a nie za przetrwaniem burzy. Kiedy Piotr szedł po morzu do Jezusa - ufał mu, ale jak tylko zaczął skupiać się na okolicznościach i widzieć ogrom fal czy siłę wiatru...

"A widząc wichurę, zląkł się i, gdy zaczął tonąć, zawołał: Panie, ratuj mnie." Mateusza 14,30

...zaczął tonąć. Czy wiatr nagle przybrał na sile? Czy fale były większe? Niż wtedy gdy wyszedł z łodzi? Wcale nie. Sztorm trwał już długo i sytuacja była ciężka od dawna... "Popatrz na te fale.. I wiatr.. nie dasz rady. Tak, to jest Jezus, on sobie poradzi, ale Ty? No sam zobacz. Jakie duże są fale.. sam zobacz jak beznadziejnie jest. Jak bardzo się kłócicie... nie dasz rady... to koniec... On ci już tego nie wybaczy... daj spokój, nie bądź dzieckiem... nie oszukuj się... pomyśl logicznie... czy Ty byś mu wybaczyła? Zastanów się... Popatrz jaki jest zły..." Diabeł doskonale potrafi nam w myślach pokazać okoliczności, nawet je podkręcić, by wyglądały nawet straszniej niż są w rzeczywistości.

Co wtedy? Wtedy bierzemy biblię i mówimy temu diabelstwu "Idź precz ode mnie, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boskie, tylko o tym, co ludzkie" Marka 8,33 i że w biblii jest napisane "Kto ukrywa występki, nie ma powodzenia, lecz kto je wyznaje i porzuca, dostępuje miłosierdzia." Przypowieści 28,13 I TAK SIĘ STANIE :) albo "Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj." Rzymian 12:21

Mateusza 7,24 "Każdy więc, kto słucha tych słów moich i wykonuje je, będzie przyrównany do męża mądrego, który zbudował dom swój na opoce."

W Burzy nie o to chodzi żeby jej nie było, bo jak wiemy - zawsze będzie. Chodzi o to żeby się dobrze ustawić do wiatru, a Jezusa posadzić przy sterach.

A co by nie być takim gołosłownym to następnym razem opowiem coś z mojego życia i o tym jak Bóg jest wielki kiedy przechodzimy Burzę :)

10 lip 2008

Tata ucieka przed deszczem


To radosna twórczość Natana... gdy miał nieco ponad 3 latka :)

I nie przypadkowo taki motyw wstawiłem... bo chciałem opowiedzieć o burzy.

Burza... każdy je widział... i każdy jeszcze zobaczy... bo wiemy że kiedyś na pewno jakaś przyjdzie...
(mówię o nas, którzy pozostają jeszcze na tej ziemi) czy to dziwne że jest nieunikniona?

W życiu też są burze... jedni wiedzą to lepiej, innym czasem trzeba przypomnieć... ale moim zdaniem nie ilość burz w życiu określa to jacy jesteśmy... bo komuś może wystarczyć jedna... po której zbiera się pół roku zanim usiądzie...

Ale czy z Bogiem nie ma burz?

"...I zerwała się gwałtowna burza, a fale wdzierały się do łodzi, tak iż łódź już się wypełniała..." Marka 4,37

Oj czasem taką mamy tą burzę w życiu że nam te fale się wdzierają chcąc je zatopić... Ciężko nam wtedy ogarnąć to co się dzieje, czujemy się sami... bez pomocy... tymbardziej że

"...On był w tylnej części łodzi i spał na wezgłowiu... ...Nic cię nie obchodzi że giniemy?" Marka 4,38

No ładnie, my tu giniemy bo nas fale zalewają w tej burzy a ON SOBIE ŚPI!
Ale sami zobaczcie że to pytanie "Nic cię nie obchodzi że giniemy?" nie było stwierdzeniem faktu, że Jezusa faktycznie nie obchodziło że giniemy. To my sami wyciągamy taki wniosek bo ON SOBIE ŚPI.

Czy jeśli idziemy w Zoo to obwiniamy pracownika Zoo że lew ryczy? Że zrobi nam krzywdę? No nie. A dlaczego? Bo wiemy że kraty nas chronią! I że tej krzywdy nam nie zrobi. A dlaczego ON SOBIE ŚPI? Bo chroni go Bóg. I wie że żadna burza krzywdy mu nie zrobi.

Nie starczy do pierwszego? Połowa miesiąca a tu pustki na koncie? Czy mamy wołać "Boże, dlaczego mi nie pomagasz? Przecież widzisz że nie mam już pieniędzy"? Czy mamy się zamartwiać?

"A któż z was, troszcząc się, może dodać do swego wzrostu jeden łokieć? A co do odzienia, czemu się troszczycie? Przypatrzcie się liliom polnym, jak rosną; (...) Jeśli więc Bóg tak przyodziewa trawę polną, która dziś jest, a jutro będzie w piec wrzucona, czyż nie o wiele więcej was, o małowierni? Nie troszczcie się więc i nie mówcie: Co będziemy jeść? albo: Co będziemy pić? albo: Czym się będziemy przyodziewać? Bo tego wszystkiego poganie szukają; albowiem Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Ale szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc o dzień jutrzejszy, gdyż dzień jutrzejszy będzie miał własne troski. Dosyć ma dzień swego utrapienia." Mateusza 6,27-34


Jest źle? Fale zalewają pokład? Jeśli zrobiłeś wszystko co powinieneś (nie trwasz w świadomym grzechu; a zwłaszcza nie migasz się od pracy ;) to pomódl się o pomoc do Boga, uwierz że skoro obiecał w biblii że Cię nie zostawi, to faktycznie Cię nie zostawi i ...możesz iść spać. W sensie spokojnego czekania na Jego pomoc. Bez nerwów, bez zamartwiania się... nie martw się o jutro. W zaufaniu do Boga. To się nazywa odpoczywanie duchem. Tak to nazwałem :P

Miałem sytuacje kiedy tak właśnie było... że w połowie miesiąca nie było już nic. I nic nie zapowiadało że miało być coś. A Bóg przyszedł. We właściwym czasie.

W innym przypadku moja Asia dostała pracę od września... ja też miałem swoją więc dziwiliśmy się po co nam dwie... ale później się okazało po co. Moja nagle skończyła się w sierpniu... Bóg wiedział i zabezpieczył... Natanek był wtedy malutki...

Ciąg dalszy o burzy następnym razem...

8 lip 2008

Zawiść ją dopadła...


Czy nie tak czasem wyglądamy? Kiedy przydusi nas życie? Kiedy ciężko jest złapać oddech a oczy wychodzą nam na wierzch w agonii kiedy bijemy rękami w pustkę i nie bardzo potrafimy wydostać się z takiej sytuacji?

Każdy widział jak rośnie fasolka na bandażu... jak zwącha wodę... jak wypuszcza szybko korzeń...

Uraza jest jak ziarenko fasoli. A nieprzebaczenie jak woda... Jeśli nasze serce podlewamy nieprzebaczeniem, uraza nie może być zapomniana, szybko wypuszcza korzeń goryczy... a potem zawiść która rośnie z urazy trzyma nas za gardło i nie pozwala przełknąć spokojnie śliny...
Zawiść przesiąknięta nieprzebaczeniem, której podstawą jest uraza...

Bogu nie zależy na tym żebyśmy byli zdrowi fizycznie. Nie o to przede wszystkim chodzi. Bogu najbardziej zależy na tym żebyśmy przebaczali. Żeby nasze serce nie było zalane zatrutą wodą nieprzebaczenia - pokarmem dla uraz... Dla uraz nasze serce powinno być pustynią. To dlatego uzdrowienie fizycznie często nie przychodzi od razu... Bog chce abyśmy najpierw wybaczyli...

Jana 14,23 "Odpowiedział Jezus i rzekł mu: Jeśli kto mnie miłuje, słowa mojego przestrzegać będzie, i Ojciec mój umiłuje go, i do niego przyjdziemy, i u niego zamieszkamy."

Jana 15,12 "Takie jest przykazanie moje, abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem."

1 list Jana 4,20 "Jeśli kto mówi: Miłuję Boga, a nienawidzi brata swego, kłamcą jest; albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi."

1 list Jana 3,15 "Każdy, kto nienawidzi brata swego, jest zabójcą, a wiecie, że żaden zabójca nie ma w sobie żywota wiecznego."


żeby miłować trzeba najpierw przebaczyć...


Znacie "Ojcze Nasz"? A czy jesteście świadomi o co się modlicie?

...i przebacz nam nasze winy jak i my odpuszczamy naszym winowajcom... Mateusza 6,12

Bóg nam przebaczy DOPIERO WTEDY gdy my przebaczymy innym.

Czy dotarło do Ciebie co to oznacza? To czy Bóg przebaczy ci na sądzie twoje winy zależy wyłącznie od Ciebie. Od Twojej decyzji by przebaczyć tym, którzy zawinili wobec Ciebie.

Kiedy Jezus mówi modlitwę Ojcze nasz... na końcu komentuje tylko jedną sprawę z całej modlitwy. Przebaczanie. Hmm ciekawe dlaczego...?



Kochani, Bóg naprawdę chce żebyśmy zostawili ten śmietnik z ktorego jemy kiedy grzeszymy, kiedy trwamy w uporze, kiedy nie chcemy wybaczyć i zasiedli z Bogiem do obfitego stołu błogosławieństw i obfitego szczęśliwego życia...

A kiedy nie przebaczamy to dzieje się tak jak z tą żyrafą... i jest coraz gorzej... aż pewnego dnia... pierwsza próba samobójcza... druga... do ilu trzeba liczyć żeby w końcu się powiodła? Diabeł nie będzie stał bezczynnie tylko pomoże przewrócić nam stołek.

Wybaczcie jeśli straszę ale myślę że niektórzy wiedzą o czym mówię. Jeśli uważasz że wyolbrzymiam to ciesz się bo znaczy to że jeszcze do tego nie miejsca nie dotarłeś czy nie dotarłaś. A im wcześniej przebaczymy tym korzeń goryczy jest mniejszy. I póki stołek nie upadnie po raz ostatni Bóg daje nam szansę byśmy przebaczyli.


I jeszcze jedno. Wielu z nas myśli że to tak boli że nie jest się w stanie przebaczyć. Kochani. To kolejne oszustwo. Ból świadczy o tym że twoje serce jeszcze żyje, że nie jest martwe. Przebaczenie to decyzja którą masz podjąć. To jak załadowanie lekarstwa do rany. Nieleczona boli. Z lekarstwem się goi i boli coraz mniej.


To znaczy za darmo! Nie jesteśmy w stanie tego zadośćuczynić. Tak naprawdę to Bóg powinien zażądać naszej krwi, bo w liście do Hebrajczyków 9,22 jest napisane "bez przelania krwi nie ma odpuszczenia", a jedyne czego wymaga to pokuta. Czemu? Bo "Chrystus (...) wszedł raz na zawsze do świątyni nie z krwią kozłów i cielców, ale z własną krwią swoją, dokonawszy wiecznego odkupienia." jak mówi Hebrajczyków 9,11-12, I CHWAŁA MU ZA TO NA WIEKI :)