Ostatnio poruszył mnie bardzo pewien fragment z listu Jana...
1 Jana 1,5-7
"A zwiastowanie to, które słyszeliśmy od niego i które wam ogłaszamy, jest takie, że Bóg jest światłością, a nie ma w nim żadnej ciemności. Jeśli mówimy, że z nim społeczność mamy, a chodzimy w ciemności, kłamiemy i nie trzymamy się prawdy. Jeśli zaś chodzimy w światłości, jak On sam jest w światłości, społeczność mamy z sobą, i krew Jezusa Chrystusa, Syna jego, oczyszcza nas od wszelkiego grzechu."
Jest tam napisane że Bóg jest światłością i nie ma w nim żadnej ciemności, żadnego zła. Co więcej, Bóg jest tak święty że nie może przy nim istnieć żadne nawet najmniejsze zło bo by umarło. Dlatego właśnie gdy grzech pojawił się na świecie - ludzie umarli duchowo, i zostali oddzieleni od Boga. Straciliśmy tą relację z Bogiem którą mieliśmy przed pojawieniem się grzechu.
***
Słowo "społeczność", które pojawia się we fragmencie wyżej to właśnie ta żywa relacja z Bogiem. Jaka to relacja? Taka jaka istnieje miedzy dwojgiem zakochanych w sobie ludzi. Kochają się całym sercem, chcą ze sobą przebywać, cieszą się sobą, tęsknią za sobą, spędzają ze sobą czas jak tylko się da itd... Do takiej relacji - społeczności wzywa nas Bóg byśmy w niej z Nim byli.
Niestety utraciliśmy możliwość bycia w takiej relacji z Bogiem w momencie kiedy pojawił się na ziemi grzech. Zgrzeszyliśmy. Ale Bóg nie zgrzeszył! (bo nie ma w nim żadnej ciemności). I tak bardzo nas kocha ze znalazł sposób by usunąć tą przeszkodę grzechu...
ewangelia Jana 3,16
"Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny."
Dlatego właśnie takie cudowne jest to co zrobił dla nas Jezus na krzyżu. On dał nam ponownie możliwość bycia w takiej relacji z Bogiem :)
ewangelia Jana 1,12-13
"Tym zaś, którzy go przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię jego, którzy narodzili się nie z krwi ani z cielesnej woli, ani z woli mężczyzny, lecz z Boga."
W jaki sposób? "tym, którzy wierzą w imię jego" - to warunek podstawowy. Co dalej? "którzy narodzili się... z Boga" - o narodzeniu z Boga pisałem tutaj.
Ale to o czym chcę powiedzieć to praktyczne funkcjonowanie w tej społeczności-relacji z Bogiem później, po narodzeniu się na nowo z Boga. Polega ono na chodzeniu w światłości. Co to takiego? Bóg jest światłością, bez grzechu, to już wiemy. Chodzenie w światłości to życie bez grzechu.Ale zaraz... czy to w ogóle możliwe?
Jan w swoim liście przeciwstawia sobie dwie rzeczy - mówienie i chodzenie. Widać tam, że można mówić jedno a chodzić inaczej niż się mówi. Czym jest to chodzenie? To jest nasze praktyczne postępowanie na codzień. Jeśli mówimy, że mamy społeczność z Bogiem, społeczność, bliskość, relację... taką jak opisałem wyżej... a jednocześnie chodzimy w ciemności... czyli żyjemy w świadomym grzechu nie chcąc z niego zrezygnować... to czy faktycznie mamy tą społeczność? Nie, wtedy "kłamiemy i nie trzymamy się prawdy". Oszukujemy samych siebie.
Ale jeśli chodzimy w światłości - co jest jednoznaczne wtedy z tym że trzymamy się prawdy - mamy tą społeczność, nie tylko z Nim, ale i z innymi wierzącymi. A co więcej, krew Jezusa Chrystusa - krew, którą przelał na krzyżu za mnie i za Ciebie - działa aktywnie w naszym życiu i oczyszcza nas wtedy z wszelkiego (!) grzechu. Z wszelkiego grzechu! Jakkolwiek ciężki by nie był! :)
Zwróćmy uwagę na ważne pytanie. Kiedy nas oczyszcza? Dopiero wtedy gdy chodzimy w światłości. Nie inaczej. Jeśli - poprzez świadomy wybór grzechu - przestajemy żyć w światłości, i świadomie wybieramy ciemność, wtedy nasz grzech nie jest oczyszczany i wybaczany przez Boga. Nie ma wtedy znaczenia czy wyznaliśmy go na spowiedzi czy inaczej, nie ma znaczenia że Bóg jest miłosierny - jeśli chodzimy w ciemności (świadomie wybieramy życie w grzechu nie chcąc się z nim rozprawić i odwrócić od niego) - krew Jezusa nie oczyszcza nas z grzechu... i On może nam powiedzieć niemiłą rzecz gdy takimi "zostaniemy znalezieni" i staniemy z Nim twarzą w twarz:
ewangelia Mateusza 7,23
"A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie."
Jeszcze raz to podkreślę, mówię tutaj o ludziach, którzy chcą żyć z grzechem i nie odwracają się od niego. O ludziach którzy zwodzą sami siebie bagatelizując grzech i pozwalając mu się szerzyć w ich życiu jednocześnie polegając na tym że Bóg jest miłosierny i im przebaczy...
Nie mówię o sytuacji kiedy walczymy z grzechem i całym sercem go nienawidzimy a mimo to czasem nam się przydarza. Jesteśmy ludźmi i póki żyjemy w ciele - grzech będzie nam się przydarzał, choćby ten nieświadomy. Chodzi o to by trzymać się prawdy. By być szczerymi przed sobą samym i Bogiem i im więcej w nas jest Jezusa, tym mniej było w nas miejsca na grzech. Jeśli zgrzeszymy to co wtedy?
1 list Jana 2,1-2
"Dzieci moje, to wam piszę, abyście nie grzeszyli. A jeśliby kto zgrzeszył, mamy orędownika u Ojca, Jezusa Chrystusa, który jest sprawiedliwy. On ci jest ubłaganiem za grzechy nasze, a nie tylko za nasze, lecz i za grzechy całego świata."
Jeśli szczerze i poważnie traktujemy Boga i grzech, wtedy zawsze możemy przyjść do Ojca w pokucie, gdyż Jezus wstawi się u Taty za nami...
Zostańcie z Bogiem :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz