18 sty 2009

Rybka się zamordowała...


TRUDNA ROZMOWA NUMER 1

- jeść, ypka - dobiegło mnie pytanie Rebeki. Przypomniałem sobie wtedy, że nie porozmawiałem z dziećmi jeszcze o tej nowej sytuacji...
- Chodźcie, usiądźcie na łóżku, muszę Wam coś powiedzieć.
Usiedli.
- Mam dla was smutną wiadomość - Bóg mi świadkiem że starałem zachować się bardzo poważnie i współczująco.
- ....
- Rybka umarła...
Natan rozpłakał się... Rebeki mina wcale się nie zmieniła. Dla niej 'umarła' to abstrakcja.
- Bo nie zmieniliście jej wody! - zawołał z wyrzutem przez łzy...
Przytuliłem go... uśmiech sam wciskał mi się na twarz :/ Czemu zawsze w takich chwilach chce mi się uśmiechać? Na szczęście tego nie widział bo go przytulałem.
- Nie kotku, to nie dlatego. Popatrz, ciocia Dominika też miała rybkę...

- I jej rybka też umarła! - przerwał mi nagle.
- No właśnie, a ona bardzo często zmieniała jej wodę. Popatrz, rybka nie potrafi mówić, nie może nam powiedzieć czy jest chora. Może była chora?
Płacze.
- Nie martw się, kupimy nową. - może to go pocieszy.
Troszke przestał płakać...
- Ale teraz chcę inną. I innego koloru.
- Dobrze...
- Albo inne zwierzątko. - wyraźnie się ożywił.
- Jakie?
- No nie wiem, jak byłem z mamą w sklepie to tam były różne zwierzęta. Na przykład papużki.
- Musimy pooglądać. - dodał po chwili zastanowienia
- Hmm... ale inne zwierzątka śmierdzą. - próbowałem go odwieść od tego pomysłu...
- Śmierdzą?
- Tak, bo robią kupę i siusiu i to śmierdzi... a rybka też robi ale to jest pod wodą i tak nie śmierdzi...
- Dobra, to kupimy rybkę.
Uff, ulga była nawet spora.

TRUDNA ROZMOWA NUMER 2


Chwilę po poprzedniej rozmowie Busia znów zapytała.
- jeść, ypka
Widać że ni w ząb nie dotarło do niej co się stało. Cóż, w sumie rozmawiałem przecież z Natanem, a nie z nią.
- rybki już nie ma
- tak?
- umarła
- tak?
Koniec rozmowy. Dla Busi to było proste. Nie ma bo umarła. Wystarczy by było jakieś 'bo'.

TRUDNA ROZMOWA NUMER 3

Natan rozpoczął ją z nagła. Już uspokojony.
- Co zrobiliście z Rybką?
O kurcze, trudne pytanie... przecież nie powiemy mu że spłukaliśmy ją w ubikacji...
Tłumiliśmy śmiech ale chyba nam nie wyszło...
- No umarła. - może to wystarczy...
- Ale co z nią zrobiliście? - nie wystaczyło. No ale jasne, ta prymitywnie prymitywna odpowiedź nie zaspokoiła jego ciekawości.
- Chodzi ci co z nią zrobiliśmy po tym jak umarła? - moja dzielna żona wychodzi problemom naprzód. Gdzie by tam pomyślała o jakichś unikach. Kocham ją.
- Tak.
No to masz babo i chłopie placek...
- yyy... odpłynęła. - może jeszcze da się go jakoś zbyć :)
- Odpłynęła? Gdzie odpłynęła?
- Odpłynęła ...do Krainy Wiecznych Łowów
- Ale gdzie? - dzielny chłopak, nie dawał za wygraną :)
- No... do większej wody

- Do jakiej wody?
- ... takiej, której już nie trzeba będzie wymieniać.
- Do rzeki?
Spryciarz jeden.
- Tak można powiedzieć
- Marek, potem syn powie innym że wrzuciliśmy martwą rybę do rzeki - zauważyła ze śmiechem Asia.
A jak, było śmiesznie :)
- Acha - widać to go w końcu usatysfakcjonowało.
- Tak, nie wspominając że ją wcześniej zmielą - Asi nie opuszczał wisielczy humor.
- Heheh ojej no nie dramatyzuj już :)


Takie to mamy rozmowy na temat rybki z naszymi dziećmi. Tak, wydaję oficjalne oświadczenie: Rybka Zwana Błękitkiem nie żyje. Przetrwała u nas jakieś 7,5 miesiąca. A nie było jej łatwo...

Chlip.

ps. No i mamy pytanie konkursowe. Czy zwierzęta po śmierci idą do nieba? Powiedzcie co o tym myślicie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz